Nawigacja
Część IV - Władysława Czachórskiego żywot i sprawy

 


Spis treści:

- Dalsze lata w Monachium
- Rok 1888


 

 

W końcu lipca doczekał się przyjazdu Kowalskich z Warszawy. Przebywał w tym okresie w Monachium Stanisław Witkiewicz, z którym artysta często się spotykał, a po przy jeździe Kowalskiego z Warszawy odwiedzili go wspólnie.
W sierpniu Monachium rozbrzmiewało pochodami i śpie wem strzelców w przeróżnych strojach niemieckich, poprze bieranych za rycerzy. Kwaterowali na Teresienweise (łąkach Teresy). Święto trwało prawie tydzień i nasłuchał się Cza chórski strzałów co nie miara, jako że mieszkał w pobliżu.
Otrzymał ostatnimi miesiącami dosyć zamówień z Berlina i Nowego Jorku. Doszły jeszcze zamówienia Kaessera dowol nej treści, w podobnych okolicznościach jak wówczas, gdy ko niecznie chciał nabyć od Czachórskiego Zakonnicę, kończoną dla kogo innego. Tym razem artysta odmówił mu sprzedania Dwojga młodych przy kominku, więc Kaesser dał zamówienie na 10 000 marek. Tym sposobem otrzymał Czachórski zamó wień na 18 000 marek, jak określił: „na dwa lata malowania".
Wspomniany obraz dla Schultego ukończył 10 sierpnia. Sposobił się do wyjazdu do Grabowczyka. Nazbierał koło ślicznego Ostersee malutkich jodełek i 22 sierpnia po sprawun kach i popłaceniu rachunków wyjechał do rodzinnego uko chanego dworku, by tam jodełki posadzić.
Prowadzenie Dziennika artysta zakończył na dacie 22 sierpnia 1881 roku. Nastała jesień i w grabowczykowskim ogrodzie zakwitły astry. Piękne te kwiaty umieścił w wazonie, kilka ułożył obok na inkrustowanym stoliku i tak powstał ob raz Astry w wazonie.95
Z braku danych źródłowych należy przypuszczać, że prócz lektur, doglądania rosnących drzewek w ogrodzie i pracy nad projektem pałacyku Amalienburg, o którym marzył brat, że „gdy będą grosze składać", być może dojdzie do jego realiza cji, spędzał ten czas na polowaniach - u siebie bądź u sąsiadów w ich większych kompleksach leśnych.

Dalsze lata w Monachium

Henryk Piątkowski w monografii z 1927 r. w spisie obra zów artysty wymienił przy roku 1882 dwa: Spalony list oraz W pracowni malarza. Pierwszy zakupiony przez Honratha, drugi przez Schultego w Berlinie. Namalował je w Mona chium. Tu, poza malowaniem, najbliższym towarzystwem by ły mu domy i rodziny Brandta, Kowalskiego i Szernera.
Złożył też wizytę Brandtom w Orońsku pod Radomiem, w ich letniej rezydencji. Zachowała się fotografia, a raczej ry sunek artysty powracającego na drabiniastym wozie ze sno pami z pola.96
Lato i jesień roku 1883 spędził w Monachium, po zimie i wiośnie w kraju, by pod koniec roku, na święta Bożego Na rodzenia powrócić do najbliższych. W Monachium powstała jedynie Panna przy oknie (Zadumana).91 Wynikałoby z tego, że większość sezonu letniego przebywał poza pracownią. Gdzie? Tego nie wiemy.
Również rok 1884 zaowocował tylko dwoma obrazami: Wróżbą z dłoni, zakupionym przez Schultego, i Przy klawi-kordzie, kupionym przez Wimmera do jego Kunsthandlung przy Briennerstrasse. Wróżba z dłoni przedstwia damę oglą dającą dłoń mężczyzny. Wróżeniu z linii papilarnych przypa truje się, a raczej towarzyszy, druga dama.
Więcej wiadomości o artyście przyniósł rok 1885. Namalo wał trzy obrazy: Kabalarkę, na którym młoda kobieta przypa truje się ze skupioną głęboko twarzą trzymanej w ręce karcie, jakby odgadywała przyszłość swoją? czy cudzą? Drugi obraz przedstawia Ślubny wianek - został zakupiony przez Kejzera, a trzeci Główkę w kapeluszu - nabyty przez Waltza.98
Należy nadmienić o udziale artysty w konkursie na pro jekt pomnika Adama Mickiewicza w Krakowie, na który na płynęło aż 39 prac. Był to drugi tego rodzaju konkurs, w któ rym uczestniczył Czachórski. Zyskał bardzo wysoką ocenę Jó zefa Ignacego Kraszewskiego. Pisarz nadmienił, że projekt wpłynął poza konkursem, jednakże zwraca na siebie uwagę znawców. Postać poety wybornie się udała. Czachórski przed stawił Mickiewicza „w postaci siedzącej, marzącego o jakimś poemacie, już gotowego przelać go na papier - natchnionego i szybującego duchem ponad rzeczywistością życia [...]", Kra szewski nie szczędził pochwał Czachórskiemu: „ze wszy­stkich projektowanych dotąd posągów jest to dzieło najwięcej odznaczające się życiem. Dzieło najbardziej odczute".99
Kraszewski to nie dyletant, ale krytyk sztuki, autor wielu rysunków i kolekcjoner. Przy końcu swej oceny wyraził zda nie, że rysunek Czachórskiego winien być udostępniony świa tu, chociażby tylko jako pamiątka.100
Początek 1885 roku zaznaczył się w Monachium przygoto waniami do uczczenia 25-lecia twórczości artystycznej Józefa Brandta. Zawiązał się Komitet złożony z artystów polskich przebywających w Monachium, na czele którego stanęli: Wła dysław Czachórski, Alfred Wierusz-Kowalski i Jan Rosen. Komitet wystosował odezwę-zawiadomienie do Kolegów Artys tów w kraju z jednoczesną prośbą o nadsyłanie swoich akwa rel lub rysunków, nieprzekraczających 35 cm kwadratowych, do 18 marca.101 Jubilat odebrał 48 telegramów z gratulacjami, w tym od Siemiradzkiego z Rzymu, książę Luitpold przy słał bukiet fiołkowy olbrzymich rozmiarów.
W albumie dla Brandta znalazły się: Siemiradzkiego Gło wa rzymianki, Władysława Czachórskiego ołówkowe potrety członków rodziny Brandta, Stanisława Czachórskiego z Gra-bowczyka panorama Szczebrzeszyna, miejsca urodzenia jubi lata, Kowalskiego obraz rodzajowy, Rosena akwarela Prze gląd wojsk na placu Saskim.
Nieco o albumie wspomniał ten ostatni:
Przepiękny renesansowy album. Czachórski wymalował adres - i jak! Ja zaś zamieniłem pędzel na pióro i spłodziłem okolicznościową humoreskę.102
I jeszcze o albumie: [...] odznaczał się nader kunsztowną i w wybornym stylu oprawą, ob myśleniem i dopilnowaniem tej prawdziwie artystycznej roboty zajął się głównie Czachórski.103
Nieco po obchodzie jubileuszu Czachórski wraz z Rosenem byli na przyjęciu (obiedzie) u księcia Luitpolda. Obiad, podob ny do innych, miał zabawne zakończenie: Po wetach... księżniczka Teresa nasypała każdemu z nas do papierku sporą garść cukierków fur die Wurmchen [dla dzieciaczków]... Na ulicy daliśmy folgę temperamentom demokratycznych malarzy, pękając ze śmiechu i zagryzając cukierki przeznaczone dla przyszłych Wurmchen.10i
Zachował się list Władysława Czachórskiego do Janiny, żo ny brata. Stanisław mimo odmiennego zapatrywania brata na jego związek z Janiną Niemojewską, którą poznał w War szawie u Godlewskich, poślubił ją. W liście tym artysta nad mienił o miłym przebywaniu w Marchwaczu, majątku ojca bratowej, i o uznaniu brata dla poziomu gospodarki w Kalis kiem. Także o kolonii polskiej w Monachium, powiększonej o drugiego hrabiego Rostworowskiego, którego polecał mu Al fred Romer z Krakowa.105Nie wspomniałem wcześniej o splendorze i korzyściach dla artysty, jakimi było przyznanie mu złotego medalu na Wszech światowej Wystawie Sztuki w Monachium w 1879 roku za ob raz Aktorzy przed Hamletem. Zyskał olbrzymią sławę, tytuł profesora monachijskiej Akademii oraz niewyczerpujące się zapotrzebowanie na swoje obrazy. Nadto otrzymywał z kraju polecenia-prośby od wpływowych osób o otoczenie opieką młodych malarzy przyjeżdżających na Akademię.
W liście do bratowej donosił o swoim nowym obrazie, że wziął za niego 3000 marek. Nie wiemy, czy był to Ślubny wia nek, Wróżba z dłoni, czy Przy klawikordzie.106
W roku 1886 wykonany przez artystę obraz Oczekiwanie zakupił Wimmer. Pierwszy biograf artysty, Henryk Piątkow ski, w wykazie do biografii jako drugi obraz z 1886 roku wy mienił portret brata artysty w stroju z epoki van Dycka, jako dar rodziny dla Muzeum Narodowego w Warszawie. Wystę puje tu błąd w dacie. Portret wykonany został w 1881 i był wystawiony w warszawskiej Zachęcie w 1882 roku:
[...] do grona mistrzów sztuki portretowej przyłącza się obecnie Włady sław Czachórski, twórca Hamleta w scenie z aktorami. Portret jego pędzla przedstawiający młodego mężczyznę w kostiumie z XVII wieku uderza na pierwszy rzut oka nadzwyczajną prawdą i żywością wyrazu, a obok wy-tworności wykonania ujmuje swą szlachetnością i prostotą. Z trudnością tylko odrywamy oko od tego pięknego portretu, aby poświęcić kilka spoj rzeń innemu wizerunkowi, mniejszych rozmiarów, godnemu jednak naszej uwagi.107
Piękny jest także portret Matki artysty, porównywany z portretem Matki Rodakowskiego pod względem artystycz nej wartości wykonania. Matka Czachórskiego w czarnym czepcu, ujętym białą koronką, związanym szeroką wstążką, z twarzą zaznaczoną rumieńcem, o brązowych oczach - nie ustępuje w subtelności wyrazu obrazowi Rodakowskiego.
Z roku 1886 pochodzi portret Mścisława Godlewskiego, powinowatego, często bywającego w Grabowczyku. Nie był on jednakże nigdzie reprodukowany. Na wystawie obrazów arty sty w Lublinie w 2001 roku został pokazany Portret mężczy zny (kat. nr 19, własność Muzeum w Hrubieszowie), nie jest to jednak portret Godlewskiego.
Wykonał też artysta w tym roku Martwą naturę z kurą (95 x 60 cm) i Martwą naturę z owocami (ol. pł. 95 x 60 cm). Szczególnie ta druga oddaje piękno i świeżość kilku gatun ków owoców ułożonych na białym obrusie stołu.108
W roku następnym (1887) powiększył artysta swój doro bek obrazem Przed lustrem (ol. pł. 65,5 x 41 cm). W bogato urządzonym buduarze młoda dama upina przed lustrem wło sy, by bardziej oryginalnie wyglądać na balu. Obraz zakupił Wimmer.109
Drugim obrazem z tego roku jest Poufna rozmowa. Siedzą ca na pierwszym planie młoda kobieta słucha jakichś bardzo jej dotyczących wiadomości od siedzącego blisko niej mężczy zny - czy to znajomych, czy to ich obojga dotyczących.110
Trzecim obrazem z 1887 roku jest Sprawa sercowa. Dwie urocze kobiety w kostiumach z czasów renesansu siedzą w fo telach. Jedna w kapeluszu, widocznie w odwiedzinach, czyta coś wielce ciekawego z listu, który trzyma w powabnej rączce. Druga niedbale słucha. Całość dobra, a jest to chyba najle pszy obraz w tej serii rodzajowych tematów, które artysta często przedstawiał. Technika martwej natury łudzi oko, wszystko tu wykwintne i w dobrym smaku... swoboda i wyraz odpowiada zaletom techniki i dostraja ją do wybornej całoś ci.111
Czwartym jest obraz W pracowni artysty. W środku Cza-chórski umieścił siedzącą na niskim taborecie bardzo szczu płą damę w kapeluszu i z parasolką w ręku. Obok niej stoi mężczyzna. Wydaje się, że gdzieś z boku, niewidoczny dla wi dza, portretuje tych dwoje artysta.112
27 września tego roku był już Czachórski w Grabowczyku i urządzał tu pracownię, by mieć lepsze warunki do pracy, podobne do monachijskich. Zachwycał się ogrodem, jego zielo nością pomimo jesieni. Zawiadomił Godlewskiego o dużej ilości kwiczołów, o pomidorach, które lubił i od których czerwieniły się grzędy.

Rok 1888.
Po sześcioletniej nieobecności (od 1882) artysta zaproszony został ponownie do Orońska. Namalował portret pani Brandt, bardzo udany. Zapewne pobył tu dłużej, gdyż z tego roku pochodzi Głowa starca. Jest po mistrzowsku od dana, z niezliczoną ilością zmarszczek, mądrym a smutnym spojrzeniem. Jak przedstawiała się letnia rezydencja Brand tów w Orońsku?
Zmierzchało się, księżyca nie ma, a do Radomia mil cztery. Jedziemy. Grupa starych drzew, przedłużająca się gdzieś, jakby aleja rozrosłych topo li. Zjawia się karczma duża, otoczona innymi zabudowaniami. Przystaję i pytam. Orońsk odpowiadają. Orońsk? Orońsk? Or... coś mi się przypomi na i pytam - czyj to? Pana Brandta.
Tentacja [pokusa - przyp. W J.] straszna. Gdybym był wiedział, byłbym wcześniej z Kielc wyjechał. Nieszczęście!
Posłałem mój bilet i otrzymawszy zaproszenie „bardzo prosimy" ruszy łem z moją karawaną w wielką aleję. Gdyśmy zajechali przed pałac, oczeki wali nas wszyscy na ganku, nieco pobudzeni wyjątkowością wydarzenia w czasach, w których sąsiad zajeżdża bez zaanonsowania się, a inny prosi depeszą o konie do stacji. Przyjęto nas jednakże ze staropolską gościnnoś cią i nie wiedziałem, jak i kiedy prosto z kozła mego amerykanina znala złem się przy długim, doskonale oświetlonym stole wśród bardzo licznego towarzystwa. Po obiedzie poszliśmy na cygara i kawę do sklepionego salo niku o malowanym przez Schouppego plafonie. Ciekawym okiem chwyta­łem szczegóły, może już w tej chwili mając zamiar zapoznania czytelników „Kraju" z życiem Brandta w Orońsku. Apartament pałacowy, zdradzający od dawna dobrobyt, i zwłaszcza, co u nas rzadkie, od dawna wydoskonalo ny smak i poczucie piękna.
Obrazy, miniatury, bardzo piękne zegary, gdzieniegdzie bibeloty, albumy zdobiły to mieszkanie, w którym jednak nic indywidualnego Brandta się nie znajdowało. Cecha to apartamentu wszystkich artystów. U Kossaka w salonie znajdowały się „mariny" Gudena, studia nawet Verneta, ale nie było konia. U Ajdukiewicza nie było nigdy obrazu. U Brandtów są one, ale nie pędzla amfitriona. Z tych co są, na uwagę zasługują potrety ich obojga, pędzla Czachórskiego, prawdziwie dobre oraz nadzwyczajne stare płótno przedstawiające franciszkanina. Zresztą przeważają cenne płótna twórcy naszego pejzażu - Schouppego.
Nazajutrz dopiero mogłem zwiedzić Orońsk, w całym jego splendorze. Jest to jedna z piękniejszych rezydencji. Wjeżdża się w park bramą, którą pilnują dwugłowe Janusy, uśmiechające się do wjeżdżającego, krzywiące się do odjeżdżającego. Jaka ładna myśl, którą pierwszy raz spotkałem. Pałac bardzo gustowny, ozdobiony jest licznymi biustami, stoją przed nimi liczne figury bogiń, rzeźb dużo, i rzeźby nie takiej, jakie się u nas w Polsce prze ważnie spotyka, ale rzeźby dobrej.
Opodal pałacu znajduje się oranżeria. Środek jej stanowi pracownia Brandta. Brandt tu maluje przez całe pięć miesięcy, jakie spędza w Oroń sku, od czerwca do końca października. Dnia tego pracował nad obrazem, przedstawiającym przeprawę kozaków przez rzekę. Komu nieznane te te maty, i ten koloryt, i te żywe konie, i ta nuta swojska?
Ale nie to dziś Brandta pochłania. Pochłania go obraz, który przedsta wia paradny wyjazd króla Sobieskiego z Wilanowa o zmierzchu, w czasie sanny, przy świetle pochodni. Będzie to arcydzieło mistrza (widziałem to ze słów, jakimi mi fotografię tego płótna wyjaśniał), wszystkimi strunami swe go artystycznego indywidualizmu.
W pracowni zastanowiły mnie również przez Brandta nabyte liberie, pochodzące z XVIII wieku, z dworu jakiegoś magnata litewskiego. Bo Brandt nic nie robi z pamięci. Gdy ma na przykład malować kozaka lub giermka, to pierw stara się o jego autentyczny z owej epoki ubiór. Ciekawe to jego muzeum kostiumów mieści się w Monachium i tam pojadą liberie, ostatni cieszący go nabytek. Jeśli myślicie, że Brandt w Orońsku przysiada fałdów, to się mylicie. Nie wytrzymałby długo w pracowni, bo nie przeczę, że bardzo lubi obrazy, ale bodaj czy nie woli koni.
A ma ich ogromne stado. Zegnano dla mnie z pola z pięćdziesiąt źrebców i widziałem, jak je zna wszystkie, jak one go wszystkie znają. Dziś podwaja starań i dogląda, bo dostał medal na wystawie w Radomiu, mają cej na celu obrócenie remontu dla armii rosyjskiej, głównie na Królestwo. Brandt więc zostanie słynnym malarzem i hodowcą koni.
Pałac, cudowny park, oranżeria i pracownia mistrza i stajnia z sześć dziesięcioma okazami rumaków, to nie wszystko jeszcze. Na krawędzi par ku, ale w parku, znajduje się kaplica-kościółek, a przy nim grobowiec dla tych, którzy mieszkali w tym pałacu, ku któremu tenże się obraca.
Tę myśl spoczęcia pośrodku rodziny, która tworzyła i zdobiła, miała pa ni Pruszak. Ta myśl mnie zachwyciła - i głęboko zadumała. Drugi raz ja w życiu spotkałem tę myśl tryskającą z głębokiej miłości ziemi, gniazda, bę dącej wielkim szczęściem pięknych dusz.
Raz tylko w cudownej miejscowości, w Laszkach na Wołyniu, widziałem w ogrodzie mauzoleum, w którym pochować się kazał jakiś Czarnocki.
Podano o godzinie pierwszej przy staropolskim stole, nie staropolskie śniadanie, po którym opuściłem gościnne progi Brandta.113
Dopełniając obrazu Orońska zacytuję inny opis, osoby dłu żej przy Brandcie będącej, niemniej będzie to opis zwięzły:
W Orońsku na każdym kroku spotyka się oko z pięknymi formami i pa miątkami ludzi, co talentem zdobili miejsca swojego pobytu. Alfred Scho-uppe wykonał poważne dekoracje w kaplicy z Madonną uroczej piękności. W pałacu zaś znajdują się tegoż artysty wspaniałe pejzaże, pełne siły świat ła, a obok w buduarze sufitowe dekoracje alegoryczne. Przebywał w Oroń sku artysta malarz Władysław Mikulszyc i zostawił liczne figury alegorycz ne, w kamieniu cisowym wykonane. Miłe sprawiają wrażenie na tle poważ nego parku orońskiego. Wyborne są tu portrety Józefa Brandta, Schouppe go i pani Brandtowej, pędzla Władysława Czachórskiego.114
Dzięki Apoloniuszowi Kędzierskiemu do naszej wiedzy do dany został jeszcze jeden obraz artysty, wykonany już po roku 1897, skoro go nie odnotował hr. Łoś bawiący w Orońsku. Do wodziłoby to następnych odwiedzin Władysława Czachórskie go, który mimo swych krytycznych ocen córek, rodziców po ważał (dowodem tego jego listy w posiadaniu pani Brandt) i zaproszenia przyjmował.
Wspomniany Alfred Schouppe to malarz ilustrator, uczeń Richtera w Warszawie, potem Akademii Świętego Łukasza w Rzymie, współzałożyciel Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięk nych. Malował głównie krajobrazy tatrzańskie i obrazy reli gijne. Biograf Władysława Czachórskiego, Bogumiła Grzego-rzewicz, na podstawie rozmów z panem Daszewskim, wnu kiem Brandta, odnotowała, że portret Schouppego nie przed stawia malarza, a jego brata, ówczesnego rządcę majątku Brandta.
Do obrazów powstałych w roku 1888 zaliczyć należy Melo dię: dama w pozycji nieco odchylonej od fortepianu zastana wia się, czy też szuka w pamięci, jak ma wykonać to, co za mierza zagrać.115
Po zimowym pobycie u rodziny w Grabowczyku jego wio senno-letni sezon malarski w Monachium zaowocował obra zem Zakochani, który nabył marszand Fleischmman.
W Salonie Krywulta, obok obrazu Wincentego Wodzinow-skiego i Jacka Malczewskiego, wyeksponowany był Portret mężczyzny Czachórskiego. „Portret to w czysto staroświeckim stylu, nawet w takich szczegółach jak tło krajobrazowe z za chodem słońca. Umieszczenie ogniska światła z tyłu postaci nie usprawiedliwia oświetlenia jej z frontu, a świetnie malo wane akcesoria nie wynagradzają wadliwej karnacji twarzy", komentował van der Meer.116
Zarzut komentatora odnośnie do ogniska światła nie prze konuje, znaczenie mogło mieć zawieszenie obrazu w stosun ku do okna, natomiast karnacja twarzy mężczyzny, malowa nego jak zykle z żywego modela, jest zarzutem chybionym.
Powstał też w tym roku Liścik, przedstawiający dwie po stacie: starszą panią w kapeluszu, po odczytaniu listu od za kochanego młodzieńca oczekującą, niby swatka, stanowiska adresatki listu. Ta młodziutka panienka o twarzyczce rzeczy wiście lalkowatej (jedyny słuszny zarzut w stosunku do arty sty i tej postaci) zastanawia się, jaką dać odpowiedź i czy w ogóle.117
Po pobycie jesienno-zimowym 1888/1889 w Grabowczyku, gdy zjechał do Monachium w kwietniu, kolonia artystów pol skich tu mieszkająca i tworząca zajęta była niezwykłym w to nie i formie artykułem Stanisława Witkiewicza Na wystawę paryską, zawierającym krytykę obrazu Jana Rosena Przegląd kawalerii. Witkiewicz pisał:
[...] niepodobna już imponować i zdumiewać nawet całą setką dobrze opracowanych rękawów czy strzemion, trzeba dawać człowieka żywego, ko nia żywego, słońce, niebo nawet, dachówki żywe drgające światłem -w przeciwnym razie zmora idealistów, kolorowana fotografia, będzie stać o całe niebo wyżej od obrazu zbudowanego z mnóstwa szczegółów zrobio nych sumiennie i starannie, lecz niedociągniętych do doskonałości.118
Czachórski wraz z kolegami przebywającymi w Mona chium przyłączył się do odpowiedzi Witkiewiczowi. „Kurier" zatytułował ten artykuł Polemika artystów. Malarze Józef Brandt, Władysław Czachórski, Alfred Wierusz-Kowalski, Franciszek Ejsmond, Julian Fałat, M. Wywiórski, Ludwik Kurella, Juliusz Herman, Władysław Szerner, Józef Wodziń-
ski i Zdzisław Wodziński, upomnieli Stanisława Witkiewicza, że:
[...] te czasy, w których krytyka apriorystyczne, absolutne stawiała za sady, te czasy, w których poza pewnymi, z góry określonymi teoriami nie było zbawienia, dawno minęły [...] ktokolwiek nie wychodzi z tego najdo skonalszego punktu widzenia, musi tworzyć krytyki tendencyjne, które tym samym ani publiczności, ani artystów nie pouczają.119
Stanisław Witkiewicz ripostował:
Obrońcy „kolegi" Rosena nie chcąc wchodzić w to, czy krytyka moja jest słuszna czy nie, odebrali swemu wystąpieniu jedyną słuszną i poważną podstawę. Mnie zaś niechcący przyznali. [...] Moje ideały malarskie mam tylko dla siebie i nigdy ich nikomu nie narzucałem.
Sprawa była bardzo głośna, zabrał też w niej głos Bolesław Prus w „Kronice Tygodniowej", stając poniekąd po stronie Witkiewicza, bo napisał: „w obrazie nie ma natury ani życia, jest tylko kolejny przesuwany, jeden i ten sam model".120
Jak zwykle po sezonie letnim Władyław Czachórski wyjechał z Monachium, by w Grabowczyku nasycać oczy pięknem polskiej jesieni. Namalował Martwą naturę z jarzynami (ol. pł. 95 x 60 cm). Piękny ten obraz jest własnością powinowa tych przez bratową członków rodziny artysty. Wiernie oddał pomidory, kalarepę i buraka ćwikłowego z urodą i żywością liści tych warzyw.
Bywał na polowaniach, stanowiących jego ulubioną rozry wkę, wprost namiętność. Na obrazie Martwa natura z czaplą (ol. pł 144,5 x 97 cm), będącym własnością Muzeum Narodo wego w Warszawie, przedstawił tego ptaka. Zestrzelił go za pewne nie w majątkach Poletyłów, a raczej w okolicach Doł hobyczowa bądź Poturzyna, w majątku Władysława Wojcie chowskiego, wśród tamtejszych stawów i oczeretów. Piękny ten ptak zawieszony u góry obrazu zwisa z rozpostartymi skrzydłami o biało-szarych piórach nad stołem, na którym leży torba myśliwska i takaż strzelba. Krytyk sztuki Elżbieta Charazińska tak oceniła to dzieło artysty:Stosując rygorystyczne zasady malarstwa akademickiego, Czachórski uporządkował scenerię, tworząc efektownie wystudiowaną i surową kom pozycję, skromną także w gamie barwnej, zbudowaną z szarości i czerwie ni. Uzyskany efekt stawia ten obraz w rzędzie największych osiągnięć pol skiego malarstwa akademickiego.121
W roku 1890 w Monachium miała miejsce wielka Między narodowa Wystawa. Zgromadzono na niej płótna malarzy różnych narodowości. Czachórski był jurorem. Po wystawie powiadomił Kazimierza Pochwalskiego, głośnego portrecistę (notabene ucznia Akademii monachijskiej), że otrzymał me dal złoty drugiej klasy za portret Tomasza Bierzyńskiego, po wstańca z 1863 roku, sądzonego razem z Trauguttem, które mu zamieniono wyrok na 10 lat katorgi w Usolu syberyjskim. Portret zyskał powszechne uznanie i szczery poklask. Cza chórski serdecznie gratulował Pochwalskiemu. W dopisku do listu do Godlewskiego nadmienił, że również Gierymski otrzymał medal złoty drugiej klasy.
Listem z 22 sierpnia Władysław Czachórski zawiadomił Godlewskiego o swoim trzydniowym pobycie nad jeziorem Amersee i że do Grabowczyka wybiera się w połowie września dla dopilnowania budowy fundamentów pod nową swoją tam pracownię według własnego planu stawianą. W Monachium pozostał prawie sam. Wszystkie sprawy związane z wystawą załatwił. Rząd bawarski zakupił do Pinakoteki dwa obrazy Brandta i Gierymskiego. Monachium odwiedził też Siemira-dzki. Czachórski w liście pisał:
[...] wściekły, że nie dostał medalu, jakiego się spodziewał. Bardzo mnie ubawił. Jest to naj ordynarniej szy typ malarski, jakiego dotąd w życiu nie spotkałem.
Należałoby dociec tak dużej antypatii Czachórskiego do Siemiradzkiego. Czyżby ten obwiniał Czachórskiego za brak wyróżnienia i utratę medalu, jakiego się spodziewał? Czy Czachórski był zazdosny o sławę i uznanie dla Siemiradzkie go, porównywanego przez niektórych z Matejką? Czachórski widział między nimi dużą różnicę na niekorzyść dla Siemira dzkiego. Czy może powodem było to, że był stypendystą pe tersburskim, a Czachórski do kultury naszych wschodnich sąsiadów czuł nieukrywaną antypatię? Ale to u Czachórskiego nie mogło wpływać na ocenę wystawionego przez Siemiradz kiego płótna. Zapewne też głos jego nie był decydujący.
0 związku Siemiradzkiego z Petersburgiem przytoczę głos Jana Rosena, bliskiego przyjaciela Siemiradzkiego (zresztą
wspomnienia samego Siemiradzkiego ze studiów w Peters burgu, które i Czachórski mógł słyszeć, mimo woli psuły jego
wizerunek): Radowały mnie metody nauczania, stosowane w jego młodości i w pe tersburskiej Szkole Sztuk Pięknych. Uczniowie mieli na paletach numero wane barwy i tony - przy kwartalnych egzaminach stawiano przed ucznia mi modela żywego, profesor dotykał mu dowolnego punktu ciała, kandydat zaś musiał natychmiast wymienić odpowiedni numer tonu na palecie. Poza tym „drille" mnemonicznym dbano też o wyrobienie skromności w ucz niach. Jeden z profesorów np. nie uznawał modeli żeńskich, przeto gdy wy­padło mu [Siemiradzkiemu] kiedyś malować Wenus, skorzystał jak zwykle z usług stałego modela profesora, Tarasa, i odtworzył pierś nieszczęsnej bo gini podług siedzenia tegoż Tarasa. [...] nie mam powodu wątpić w autenty czność tej opowieści.122
1 jeszcze rys z charakterystyki Siemiradzkiego:
Pracownie nasze sąsiadowały, widywaliśmy się niemal codziennie i łazi liśmy godzinami, gadając o sztuce i o niesztuce, podczas gdy Siemiradzki obłupywał tynki z murów, wydobywając z triumfem ukryte w nich skorpio ny, które tępił z równą zaciekłością jak Neron chrześcijan.123
Może wiedzę o skorpionach i szkodzeniu przez nie murom zaczerpnął na Wydziale Przyrodniczym uniwersytetu w Char kowie, który ukończył. Następną jego uczelnią była właśnie petersburska Akademia Sztuk Pięknych, w której po powsta niu styczniowym był jedynym Polakiem, ukończył ją zdoby wając najwyższą nagrodę i stypendium zagraniczne. W Mona chium zaprzyjaźniony z nim Stanisław Witkiewicz scharakte ryzował go następująco:
Przeszkadza mu wielka próżność, wrażliwość na powodzenie i drażli-wość, żeby kto nie był lepszym od niego.124
O malarstwie Siemiradzkiego Witkiewicz napisał: [...] w Pochodniach nie udało się artyście wyrazić żadnej idei ani stwo rzyć ekspresyjnych postaci. Siemiradzki-malarz widzi w świecie tylko bły szczące powierzchnie [...] wszystkie swoje siły zużywa na to, żeby z farby wydobyć zupełne złudzenie materiałów.125
W 1889 roku Akademia Umiejętności przyznała Siemiradz-kiemu za wystawioną w Warszawie Fryne nagrodę im. Probu-sa Barczewskiego. Ale krytyka, zwłaszcza Witkiewicz, była nieprzychylna. Siemiradzki pisał do Zygmunta Sarneckiego, że w artykułach Witkiewicza „bezczelna zarozumiałość i za zdrość walczą o lepsze ze złą wolą".126
We wspomnianym już liście z 22 sierpnia artysta informo wał Godlewskiego, że z bratem Stanisławem zjadą się w Oroń sku, po siewach ozimych. Z Marchwacza Niemojewskich, gdzie Stanisław gospodarował w majątku żony, droga wiodła przez Orońsko. Wtedy to został namalowany przez artystę portret Józefa Brandta. „Najlepszą podobizną Brandta jest portret olejny malowany w 1893 roku przez Czachórskie-go".127 Datę tylko biograf Brandta podał mylną (prawidłowa: 1890).
Z Orońska droga wiodła przez Lublin, zatrzymał się przeto Czachórski w pobliskim Łuszczowie, dużym majątku ziem skim Henryka Nowickiego, przyjaciela ojca i rodziny Wierz bickich, bliskich sąsiadów. I tu również zostawił dowód swego talentu, portretując przyjaciela rodziny128
Dwa dalsze obrazy: Oglądanie klejnotów, zakupiony przez Saleya do Londynu, i Rozmowa miłosna - przez Wimmera do jego sklepu z obrazami, powstały w zamysłach w kraju, a ure alnione, w atelier w Monachium.129
W roku 1891 brak dowodów pisemnego kontaktu artysty z Grabowczykiem i Godlewskim, ale pracę malarską repreze-tuje dość spory wymiarowo obraz (92 x 57 cm ol. pł.) Pierw sza róża. Kompozycja przedstawia uroczą młodą damę, która przygląda się w zamyśleniu pierwszym różom: może i jej mło dość i wdzięk zwiędnąć mogą jak te róże. Artysta z niezwykłą starannością odtworzył delikatną urodę swojej modelki, jak też ulotne piękno kwiatów.130
Całą połowę roku 1891 poświęcił Czachórski Międzynaro dowej Wystawie Sztuki w Berlinie. Przebywał w tym mieście - od dziesięciu lat ściśle związany z dworem berlińskim -znakomity malarz scen myśliwskich Julian Fałat. Po latach Fałat przedstawił specyfikę czasu i okoliczności urządzenia Wystawy. Mieli w niej wziąć udział malarze francuscy, na czym ich niemieckim kolegom bardzo zależało:
[...] raz ze względów czysto artystycznych, mianowicie na chęć zaintere sowania berlińskiej społeczności bardzo modernistyczną sztuką francuską, a po wtóre, ze względów politycznych. Jednak te właśnie względy w szcze gólności kampania francuskich dzienników sprawiły w końcu, że Francuzi odmówili udziału w Wystawie. Pomyślałem sobie: gdzie się dwóch kłóci, tam trzeci korzysta i zaproponowałem dyrektorowi Wernerowi, aby wobec zwolnienia miejsca, na wystawę zaprosić artystów polskich. Pan Werner od razu przystał na ten projekt i wystosował po formie pismo do mnie, wyra żając się bardzo pochlebnie o sztuce polskiej i ofiarowując nam oddzielny dział.
Pismo to przesłałem mecenasowi Wrotnowskiemu, prezesowi Towarzy stwa Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie z propozycją powołania komisji i sfinansowania przedsięwzięcia. Wystawa urządzona przy współudziale za mieszkałego w Monachium Czachórskiego odniosła ogromny sukces finan sowy i moralny, zdobywając w nieprzyjaznym nam Berlinie szacunek dla polskiej sztuki.131
Rolę Czachórskiego w Wystawie berlińskiej przybliżył fe lietonista, podpisujący się kryptonimem „g.s." Pisał o nagro dach:
[...] które rozpromieniły oblicza artystów i miłośników sztuki: dyplomy honorowe przyznano Julianowi Fałatowi i Józefowi Chełmońskiemu. Listy pochwalne za malarstwo rozdano: Samuelowi Herschenbergowi, Antonie mu Piotrowskiemu, Henrykowi Wejsenhoffowi, Józefowi Ryszkiewiczowi, Stanisławowi Kaczor Batowskiemu, za rysunki: Piotrowi Stachowiczowi, za sztycharstwo: Ignacemu Łopieńskiemu i za rzeźbę: Piotrowi Wojtowi czowi i Tadeuszowi Barączowi.132
Władysław Czachórski był jurorem Wystawy. Nie dał na nią żadnego swego obrazu, „aby tym bezstronniej i swobodniej spełniać zadanie komisarza i sędziego w dziedzinie sztu ki, stającej do międzynarodowego popisu" - zaznaczył „g.s." Za tę swoją rolę sumiennie i z poświeceniem spełnioną Towa rzystwo Sztuk Pięknych w Warszawie przyznało mu tytuł ho norowego członka.
Nie wiemy, czym zajmował się Władysław Czachórski w drugiej połowie 1891 roku. Zapewne przebywał w kraju dla nacieszenia się pięknem polskiej jesieni, urodą owoców ulu bionego sadu oraz obecnością na polowaniach u sąsiadów czy na własnych polach i lesie na zające i kuropatwy. Zwyczajem lat ubiegłych wczesną wiosną 1892 roku wyjechał do Mona chium.
Powstały w tym okresie dwa obrazy: Kwiaciarka, wykona ny zapewne w Monachium i nabyty od razu przez Wimmera, oraz Poezja (główka wieśniaczki), namalowany w czasie poby tu w Grabowczyku, który pozostał jako własność rodziny w tamtejszym dworku. Czas wolny od polowań poświęcił ar tysta niedużemu portretowi brata (ol. pł. 36,5 x 24 cm). Ar tysta przedstawił prawy profil twarzy brata okolony krótkim, jasnym zarostem. Głowę brata o pięknym profilu twarzy do pełnia oliwkowy surdut ze stojącym białym kołnierzem.133
29 grudnia 1892 roku artysta pisząc do Godlewskiego z Monachium prosił, by Mania przekazała Janinie (bratowej) jego wyrazy szczerego współczucia z powodu śmierci jej ojca, pana Niemojewskiego, o czym dowiedział się od Brandta, pre numerującego „Kurier Warszawski". Nastąpił wyłom w usta lonych dotąd pobytach na zimę w kraju - list ten pisał artysta z Monachium dwa dni przed Nowym Rokiem. Z czym wiązał się przyjazd do Monachium na zimę?
W dalszej części listu artysta nadmienił, że zaraz po przy byciu natknął się u Brandta na księcia regenta i że książę Luitpold, nim on przjechał, był u niego. Obaj z Brandtem zo stali zaproszeni na obiad u księcia 28 grudnia. W dniu tym Czachórski w nagrodę za urządzenie ostatniej wystawy został Kawalerem Orderu Zasługi św. Michała: „muszę się w niego ustawić i dla podziękowania odbyć kilka audiencji" - nadmie nił w liście.134
Tak więc koniec roku 1892 i początek następnego upłynął artyście na składaniu etykietalnych audiencji na dworze ba warskim.
Drugim powodem wcześniejszego przybycia artysty do Mo nachium były przygotowania do Międzynarodowej Wystawy Sztuki w Glast-Palast. Lucjan Wrotnowski, kierujący Towa rzystwem Sztuk Pięknych w Warszawie, powziął śmiały i szczęśliwy pomysł zorganizowania na tej Wystawie osobne go działu polskiego. Wynikły stąd pewne przeszkody. Ambasa dorowie trzech państw zaborczych przy rządzie bawarskim sprzeciwili się umieszczeniu napisu „Polen" na ścianach sal oddanych polskim artystom. Po targach udało się uzyskać je dynie pozwolenie na kartę informującą, że znajdują się w nich dzieła malarzy polskich. Aby je zgromadzić z trzech zaborów, trzeba było wiele zachodu, korespondencji dyplo matycznej i troski o to, by na wystawę przedostały się tylko istotne dzieła sztuki, sama bowiem etykieta wystarczyć nie mogła. Pamiętnikarz zanotował:
[...] na krótko przed otwarciem wystawy Wrotnowski przyjechał pomóc w rozwieszeniu i rozmieszczeniu obrazów. Dział polski wypadł imponująco. Dotąd jeszcze z zachwytem i szczerą radością myślę o zgromadzonych w tej sali dziełach, podpisanych najprzedniejszymi w Polsce nazwiskami mala rzy:
Matejko - Konstytucja 3 Maja i Portret Alfredowej Potockiej, Brandt - Powitanie stepu, Kowalski - Na Matkę Boską Gromniczną,
Wywiórski - Ośnieżony las, Fałat - Pogrzeb niedźwiedzia (obraz olejny), Chełmoński - dwa pejzaże: przepyszna okiść, las ośnieżony. Cudny tam jest dudek strzepujący śnieg ze skrzydełek; drugi pejzaż to jastrząb nad strumieniem. Wspaniałe rzeczy,
Lenc - dał swego Kosiarza, Bakałowicz - przysłał z Rzymu, gdzie stale mieszka, Damy oglądające gladiatora, Czachórski - Dama w atlasowej sukni, Malczewski - wystawił swoją Serię Syberyjską, Ja - Bitwę pod Stoczkiem z objaśnieniem, że to własność Muzeum w Rapperswilu.
Wrażenie było ogromne, od pierwszego dnia wystawy publiczność tłum nie odwiedzała polskie sale, krytyka poświęciła nam długie i pochlebne oce ny.135O współudziale Czachórskiego w przygotowaniu wystawy i jej sukcesie nie można nie wspomnieć.
Urządzenie wystaw w Monachium, Berlinie i tej z roku 1893, jak też sukcesy naszych tam artystów sprawiły, że Dy rekcja Powszechnej Wystawy Krajowej we Lwowie zapro ponowała artyście członkostwo Sekcji XX Sztuk Pięknych tej że Wystawy. Czachórski listem z 2 marca 1893 r. podziękował Dyrekcji za ten zaszczyt. Zapewnił, że razem z kolegami z Monachium dokona odpowiedniego wyboru dzieł sztuki dla Wystawy Krajowej we Lwowie, niemniej Dyrekcja winna rozesłać zaproszenia dla naszych artystów, aby zawczasu o wszystkim wiedzieli.
W międzyczasie zaalarmowany został przez brata o złym stanie zdrowia Matki i wyjechał do Grabowczyka. Matka ar tysty zmarła w czerwcu.
Po powrocie do Monachium 18 czerwca 1893 r. zastał list ze Lwowa z 19 maja z zaproszeniem do współudziału w Wy stawie Lwowskiej. Dziękował za zaproszenie i zapewniał, że szczerze pragnie, by rzecz się udała, podobnie jak w Mona chium i Berlinie, „gdzie nam się dzięki Bogu powiodło i rad-bym Panom usłużyć z całych sił we Lwowie".136 Żałował, że go Jan Antoniewicz nie zastał i obiecał, że wkrótce do niego napisze.137
Choroba Matki, wyjazd do Grabowczyka i pogrzeb zahamowały nieco twórczość artysty, niemniej wykonał w tym ro ku obraz Zaczytana, który dla jego artystycznej wartości zakupił książę Luitpold.138
Rok 1894. Poszukując informacji o życiu i twórczości artysty natknąłem się na rysunek przedstawiający Damę w białej sukni, podobny z postaci do obrazu znajdującego się w Muzeum Narodowym w Warszawie (poprzednio w Zachęcie). Dama sięga po kwiat w wazonie. Rysunek ma nazwę Dla niego. Wyciągnięta ręka młodej damy wybrała kwiat najpiękniejszy.139
Rok 1895. Następnym dziełem artysty jest obraz O czym?. Młoda i piękna dama w zbytkownie urządzonym gabinecie przerwała na chwilę czytanie książki i odbiegła myślą daleko, jakby do smutnych wspomnień zbudzonych lekturą. A widz patrząc na nią, mimo woli ma na ustach pytanie „o czym?"
Oba te obrazy wykonane zostały w Monachium i zakupio ne przez tamtejszych kunsthandlerów W kraju można było zobaczyć tylko rysunki zrobione na ich podstawie.140
Latem 1896 roku (25 lipca) otrzymał artysta trzeci list ze Lwowa z prośbą o wypożyczenie na trwającą jeszcze Wystawę Krajową obrazu Juwelen (Klejnoty). Czachórski nie mógł tego zrobić, gdyż obraz znajdował się w Berlinie. Biograf artysty Henryk Piątkowski napisał o zakupieniu dzieła przez Schul-tego w 1895 roku.141 Schulte dał go na Wystawę Berlińską i tu został rozlosowany, a jeśli tak, to artysta nie mógł już nim rozporządzać. Taką też odpowiedź posłał do Lwowa. Drugą wystawę berlińską urządzał już sam Julian Fałat. Wspominał:
Otwarcie miało się odbyć w obecności Cesarza, jak zwykle w samo po łudnie, ale na parę godzin przedtem, ówczesny minister oświaty Gosler, przyszedłszy rano aby obejrzeć wystawę, kazał zamknąć oddział polski z napisem „Polen" uzasadniając to tym, że ist kein Polen. Uwiadomiony o tym przez sekretarza wystawy, pana Preckla, udałem się czym prędzej na wystawę, gdzie zastałem już jej prezesa, artystę malarza Beckera. Rada w radę udaliśmy się do Ekscelencji Goslera, aby mu dowieść, że wyniknie stąd skandal międzynarodowy, ponieważ artyści berlińscy najoficjalniej w świecie zaprosili polskich artystów do udziału w Wystawie. Po długich debatach minister Gosler zgodził się, aby zamiast napisu „Polen" umieścić napis: „Werke polnischer Kiinstler". Już goście napływali i służba rozbijała deski zamykające wejście, gdy ja, stojąc na drabinie przemalowywałem „Polen" na „Werke polnischer Kiinstler". Fakt ten - rzecz prosta - zainte resował publiczność i już w dniu otwarcia wszystkie obrazy zakupiono, a bankier Friedlander, finansujący loterię wystawową, postawił warunek, aby obraz Czachórskiego Dama z różą został nabyty przez Komitet jako pierwsza wygrana za 15 000 marek.142
Obraz Panna z kwiatkiem Czachórskiego, znajdujący się na Wystawie, zakupił cesarz Wilhelm.143
Zastanawia warunek postawiony przez Friedlandera, aby Dama z różą została nabyta przez Komitet jako pierwsza wygrana za 15 000 marek. Wysoka cena za obraz świadczyłaby o jego powodzeniu.
Dlaczego Czachórski tym razem nie współdziałał z Fała tem, jak to miało miejsce w 1891 roku?
Przyczyną była uraza artysty do Fałata spowodowana ubiegnięciem go w staraniach o fotel rektora krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Po śmierci Jana Matejki 1 listopada 1893 r. rektorem Akademii miał zostać Henryk Rodako-wski. Nim nominację załatwiono, Rodakowski zmarł (2 grud nia 1894). W styczniu 1895 roku wyszła z Krakowa inicjaty wa wdrożenia rokowań o objęcie kierownictwa szkoły z mala rzem Władysławem Czachórskim. Namiestnictwo propozycję tę przyjęło bardzo gorąco.144
Delegat z Krakowa udał się do Lwowa, gdzie tamtejsze Na miestnictwo, jako zwierzchnie, przejęło sprawę w swoje ręce.
Według informacji zaciągniętych z wiarodajnej strony, odpowiadałby Czachórski w zupełności swemu zadaniu i byłby gotów objąć opróżnione stanowisko. Czachórski, urodzony w 1850 r. w Lublinie, współwłaściciel ziemski,--uczeń Hadziewicza w Warszawie, a potem akademii drezdeńskiej i monachijskiej, gdzie studiował pod kierownictwem Karola Pilottiego i Aleksandra Wagnera. Stały pobyt w Monachium, studia w Paryżu i podró że do Włoch wykształciły u Czachórskiego, obok skończonej techniki, rów nież wybitny smak artystyczny. Czachórski uchodzi u malarzy polskich i niemieckich za znakomitego znawcę stylów i kostiumów. Posiada order bawarski i jest profesorem honorowym akademii monachijskiej.145
Nim jednak nadeszła odpowiedź Namiestnictwa okazało się, że Ministerstwo Wyznań i Oświecenia rozstrzygnęło sprawę samodzielnie i że dyrektorem Akademii Sztuk Pięknych zo stał mianowany najwyższym postanowieniem cesarza z 26 mar ca 1895 r. malarz Julian Fałat. Zawdzięczał zatem Fałat no minację wpływom wiedeńskim, a fakt ten, mimo ogromnych jego zasług, decydował niejednokrotnie o opinii, jaką o nim w Krakowie wypowiadano.146
Pozostał zatem Czachórski w Monachium, bo tak widocznie przeznaczenie chciało.
O twórczości artysty w roku 1896 świadczy obraz Naszyjnik, nabyty przez Maxa Kriegla, oraz Dolce far niente, który kupił Rezler. Nazwy obrazów mówią same za siebie: przed miot piękna i podziwu w jednym, w drugim zbytkowny wypo czynek. Oba dzieła figurują w spisie obrazów w biografii Hen ryka Piątkowskiego. Mogły one powstać tylko w wytwornej pracowni malarskiej i u artysty miłującego piękno i wykwint. Pracownię artysty odwiedził Kazimierz Tetmajer:
W atelier Władysława Czachórskiego zastałem tylko jedną małą główkę na sztalugach, reszta w świat poszła. Malarz ten, którego obrazy zdobyły sobie sławę nadzwyczajną finezją wykonania, ma pracownię taką, jak obra zy, które z niej wychodzą: bardziej eleganckiej, bardziej wykwintnej, wyob razić sobie niepodobna. Na jednej ścianie wisi wspaniały gobelin, na dru giej uis-d-vis prześliczny oryginalny dywan perski mieniący się pod światło jak skóra lamparcia, na trzeciej ścianie, wprost okna, zegar stylowy, jeden zapewne z piękniejszych starych zegarów. W pracowni tej wszystko się świeci jak przed mym oknem w tej chwili rozzłocone słońcem morze. Jest to przybytek artystycznego wykwintu.147
Czachórskiemu powodziło się nieźle, nie wszystkim jed nakże tak się wiodło. Szczególnie młodsi, przybywający z kra ju, w początkach odczuwali niejednokrotnie niedostatek. „Bratnia Pomoc", rozdając między potrzebujących zapomogi i pożyczki, nie miała utrwalonej podstawy materialnej, spra wozdania niejednokrotnie notowały deficyt:
[...] mimo że instytucją tą opiekują się Józef Brandt, a także Alfred Ko walski i Władysław Czachórski. Trójca ta przedstawia w ogóle ducha opie kuńczego Polonii monachijskiej. Prawie każdy świeżo przybyły przywozi polecenia i listy do jednego z nich jako do tutejszych potentatów malar skich. Istotnie Brandt swym artystycznym wpływem, Kowalski towarzyski mi stosunkami, a Czachórski finansowymi, wyrządzają wiele grzeczności [...] ale wszystkim pomóc nie mogą.148
Do roku 1896 przynależy obraz Przy robótce. Jak zwykle w wytwornym otoczeniu wnętrza, tym razem nie czytająca ani zadumana, ale praktyczna pani domu szydełkuje. Drugim obrazem są Oświadczyny. W zbytkownie urządzonym salonie młody mężczyzna oświadcza się starszej nieco od siebie da mie. Ta wysłuchuje uważnie młodego mężczyzny, jakby chcia ła przeniknąć szczerość jego uczuć.149
Temat tego obrazu zdaje się korespondować z wieściami od brata w Grabowczyku. Pisząc do Godlewskich w Warszawie artysta nadmienił o bardzo radosnych listach od brata. Stani sław po śmierci żony Janiny z Niemojewskich zamierzał wejść w nowy związek małżeński. Artysta oceniał brata jako nerwowego i o zmiennych humorach, więc pragnął „by nie zepsuł sam sobie tego, co mu Bóg daje i aby dał szczęście oso bie drugiej". Władysław był zdania, że kto bierze sobie towa rzyszkę życia, bierze też kolosalną odpowiedzialność za jej spokój i szczęście.
Na ślubie brata był w czerwcu 1897 roku. Stanisław pojął za żonę Jadwigę, jedną z dwu córek Gustawa Grotthusa, z rodziny prezesów Hrubieszowskiego Towarzystwa Rolniczego, którego założycielem był Stanisław Staszic. Artysta bardzo wysoko ocenił bratową, nie tylko w domu, ale i w gospodar stwie rolnym. Był spokojny o Grabowczyk, „bo z poczciwą i milutką Jadwisią wróciła atmosfera spokoju i cichego szczęścia, jakie w Grabowczyku było za życia Najdroższej Ma my" - pisał do Godlewskiego w liście z 12 sierpnia. Był już w Monachium, by pracować dalej, pomimo gorąca i kurzu miejskiego całymi dniami, gdyż mu przybyło obstalunków.
W tymże roku zawiązał się w Warszawie Komitet Budowy Pomnika Adama Mickiewicza. Komitet 10 października li stownie prosił Czachórskiego o ocenę projektu pomnika przedstawionego przez Cypriana Godebskiego. Czachórski nie cenił wysoko rzeźbiarza, ale skoro Komitet od razu wysłał go do Carrary, zamiast przedtem w Paryżu skonsultować pro jekt z tamtejszymi rzeźbiarzami i tam wykonać model, do Carrary nie pojechał. W zaistniałej sytuacji radził, by rzeź biarza nie pilić z terminem, ale by kontynuował pracę. Cza chórski zgodnie ze swoją profesją patrzył na pomnik od strony artystycznej, jako na monument pozostawiony przyszłym poko­leniom, doskonały pod każdym względem. Komitet natomiast kierował się stroną patriotyczną przedsięwzięcia.150
W korespondencji z 12 sierpnia z Godlewskim pisał: O pomniku Mickiewicza moglibyśmy długo rozmawiać. Ty masz swoją rację ja swoją [...] za tak wielkie fundusze można by mieć istotnie wielki i wspaniały monument. Godebski zrobi miernotę [...] w rzeczach artystycz nych byliśmy i jesteśmy barbarzyńcami i nieukami.151
W 1898 roku intensywnie malował: pierwszym obrazem był Dar narzeczonego {Podarek): w pięknym buduarze siedzą ca w fotelu przed lustrem dama ogląda swą postać, a właści wie twarz i szyję, na której zawiesi za chwilę piękny delikat ny łańcuszek z misterną owalną inkrustacją pośrodku. Obraz nabył Regnier.152 Następnym obrazem jest portret Augusty Kowala. Zwrócona en face młoda dama w jasnej sukni trzyma w lewej podniesionej ręce różowy kwiat. Postać jej w 3/4 wy miaru usadowiona w pięknym fotelu na tle wytwornego wnę trza sprawia miłe wrażenie. Obraz jest własnością prywat ną.153
Dalszymi obrazami, które powstały w tym roku, były por trety hrabiostwa Potockich z Buczacza. Hrabiostwo przed osiedleniem się w Lugano, gdzie zakupili willę Loreto, czas jakiś zatrzymali się w Monachium i tu powierzyli artyście na malowanie portretów dla siebie. Portrety podobały się obojgu Potockim, nawiązała się między nimi a artystą nić sympatii, wręcz przyjaźni, która w przyszłości przyjmie wyraz częstego goszczenia Czachórskiego w Lugano.
Książę Luitpold od dawna darzył sympatią Czachórskiego. O jednej z częstych wizyt księcia w atelier informuje nas list artysty wysłany do brata 27 lutego 1898 roku:
Przedwczoraj miałem miłą niespodziankę. Książę Regent odwiedził mnie i kiedy obejrzawszy już skończony obraz i wyraziwszy swe zadowolenie rozmawialiśmy o portrecie Echtlera, wydobył zza paletota dużą kopertę i wyjąwszy z niej swą fotografię, ofiarował mi ją na pamiątkę. Zarumieni łem się i ogromnie grzecznie i serdecznie podziękowałem Mu za tę łaskę i upominek, przy czym bardzo mi czule ściskał rękę parę razy. Pod fotogra-fiąjest własnoręczny podpis [...] Książę stoi w mundurze generalskim ze wszyst kimi orderami, obie ręce oparte na pałaszu. Dalej „miłośnik architektury pałacowej" informuje brata:
Wszędzie [tu] dosyć mebli i to jakich! Są dwa garnitury kryte gobelina mi w kwiaty i arabeski, nadzwyczajne, o innych już nie mówić. Wszystko w duchu połyskujące, również ogród i oranżerie. Książę Regent wypytywał się onegdaj, jak mi się podobało [w Wiirzburgu]. Radził zwiedzić zamki w Ansbach, Aschafenburgu i Hochheimie, ostatni był trzecią rezydencją bis kupów wurzburskich ze sławnym ogrodem. Może kiedyś razem z Jadwisią pojedziemy tam. To tania przyjemność, zaczepimy o Norymbergę i Bam-berg. Wszystko to leży blisko siebie.154
W tym okresie malował pilnie, bo zamiarem jego było, za robiwszy na obrazach, przyjemność sprawić najbliższym. Ja ko właściciel Grabowczyka (spłacił brata z połowy majątku) interesował się jego stanem gospodarczym. Donosił Godlew skim, że w Grabowczyku wszystko dobrze, zboże zimowe ład ne, jarzyny zasiane, zostało z zimy masę paszy dla zwierząt. Miał jeszcze 150 korców pszenicy - pisał. Cieszył się, że bra-tostwu wiedzie się dobrze, że w zakupionych Białowodach za łożyli już stawy i sad owocowy. Tymczasowo mieszkali jeszcze w Grabowczyku. Staś zarządzał oboma majątkami.
Artysta korespondował często z Mścisławem Godlewskim. Wiedział, że jedzie do uzdrowiska w Kissingen, więc 4 czerw ca 1898 r. zapraszał go do Monachium, by pokazać mu Wurz-burg, jeden z najwspanialszych zamków w Europie. Czym wyróżnia się Wurzburg? Przede wszystkim zabytkami. Jest tam zamek Marienberg otoczony murami z jedenastoma wie żami z XIV wieku, z przedromańską rotundą NMP z 706 ro ku, most z XV wieku, katedra św. Kiliana z XII-XVIII wieku z kaplicą Schonbornów. Kościoły: Neumunster (XI-XIII wiek), św. Burharda z XI wieku, kościół opactwa Haug (1670-1671), stary uniwersytet z kościołem z 1591 roku, ratusz z XIII-XVII wieku, renesansowy szpital (Juliusspital) z 1676 roku, pałac arcybiskupi, jedna z najwspanialszych budowli niemieckiego baroku z monumentalną klatką schodową i salą cesarską, obie z malowidłami Tiepola, kościół dworski z 1727 roku, kościół Kapelle na Nikolausbergu i barokowy pałac Veithoch-heim z ogrodem.155
Z jakichś powodów Godlewski nie wstąpił do Wiirzburga, pytał go o to Czachórski listem z 31 sierpnia 1898 roku, gdy oboje byli już na letnim pobycie w Grabowczyku. Listy od nich i od Stasiów ogromnie go cieszyły, bo w Monachium po został prawie sam, wszyscy się porozjeżdżali, ale on po kilka razy w dzień i w nocy odczytywał otrzymywane od nich listy.
Godlewscy w październiku 1898 roku świętowali 25-lecie małżeństwa. Wysłał im serdeczne życzenia z tej okazji i pro sił, że gdy będą w Częstochowie, by pomodlili się w intencji Stasiów, „żeby im Matka Boska zesłała co małego".
Zimę 1898/99 spędził w Grabowczyku. Do Marii Godlewskiej pisał 7 lutego 1899 r., że razem z bratostwem był w Szpi-kołosach i Moroczynie na konferencji cukrowniczej, gdyż w planach mają zamiar uprawiać buraki cukrowe. Korzysta jąc z doskonałej sanny odwiedzał znajomych, ale tylko naj ważniejszych. Leopold Poletyło nie żył już od 1895 roku. Mi mo przebywania wśród bliskich ciągnęło go do Monachium. W tym roku namalował Panną ze sznurem pereł. Obraz nabył Seidenader do swego Kunst-Salon przy Maximilisstrasse 3, obok hotelu „4 Pory Roku".156
Interesujący list otrzymał artysta od generalnego konsula dla Szwecji i Norwegii w Szanghaju. Pragnął on nabyć obraz artysty za:
[...] trzy, 4 albo kilka cennych materiałów. Mam kilka wspaniałych ka wałków, które z cesarskiego pałacu w Pekinie pochodzą. O ile Pan reflektu je na moją propozycję, to prześlę te jedwabne materiały najprzód bezpłat nie do Monachium do uznania.157
Niedobre wiadomości nadeszły z Grabowczyka. Natych miast artysta przesłał je do Marii Godlewskiej 31 marca 1899 roku. Jadwisią, bratowa, po powrocie od nich z Warszawy po czuła się niedobrze. Zaalarmowana została jej matka w Szpikołosach i doktor Kolendowski w Grabowcu. Czy było to poronienie, czy inna dolegliwość ciąży, tego Czachórski nie określił jednoznacznie. Nieco później, bo listem z 27 sierpnia, skarżył się Marii Godlewskiej, że jego nadzieje, iż Bóg obdarzy brata dziećmi, zawiodły całkowicie. Obwiniał brata za brak uświadomienia w sprawach małżeńskich.



60 Ibid., s. 39.
61 H. P i ą t k o w s k i, Władysław Czachórski, s. 15.

W. C z a c h ó r s k i, op. cit., s. 56.
,,[P]oczciwy Marian [...] Komu mógłbym życzyć największego szczęścia, to jemu. Wart tego" - z listu Aleksandra Gierymskiego do Prospera Dzie-końskiego z 5 VIII 1876 r. [w:] M. i A. Gierymscy, op. cit., s. 220. „Ma riana zapoznałem [...] z przedstawicielem »Miinchener Bilderbogen« [...] jest nadzieja, że Marian znajdzie tu stałe dla siebie zajęcie". Rzeczywiście, Marian Chmielowski po studiach wrócił do Monachium i miał pracować tu jako drzeworytnik

79 Cyprian Godebski - artysta rzeźbiarz. Do jego dorobku zaliczyć należy medaliony i popiersia Juliana Niemcewicza, Adama Mickiewicza, popiersie namiestnika Galicji Gołuchowskiego i in. Pantaleon Szyndler po ukończe niu klasy rysunkowej w Warszawie studiował w Monachium, Rzymie i Pa ryżu. Był przyjacielem Norwida i namalował jego portret. Malował obrazy religijne. Józef Chełmoński - studiował w Monachium, gdzie słynął z eks­centrycznych ubiorów. Jego obrazy: Pocziarek, W stajni, Przed karczmą podczas deszczu i in. Stanisław Chlebowski po studiach w Monachium, Pa­ryżu i wielu podróżach znalazł się w Konstantynopolu, gdzie cieszył się względami sułtana Abdul Azisa, dla którego malował obrazy batalistyczne. Po upadku sułtana zamieszkał w Paryżu. , [w:] Maksymilian Gierymski do Kazimierza Eplera, ibid., s. 100.
95 Ol. pł. 56 x 37 cm, Muzeum Narodowe, Poznań.
96 Muzeum Narodowe im. J. Malczewskiego, Radom.
97 Ol. pł. 90 x 59 cm, Muzeum Narodowe, Warszawa. H. Piątkowski, Władysław Czachórski, s. 23. „Kłosy" 1885,1 p., s. 339.
Ibid. „Kraj" 1885, nr 12, s. 21; Artyści polscy w środowisku monachijskim w latach 1828-1914, oprać. H. Stępień, M. Liczbińska, Kraków 1994, s. 248.
102 J. Rosen, op. cit., s. 112.
10:1 „Kraj" 1885, nr 12, s. 21; Artyści polscy w środowisku monachijskim..., s. 238.
104 J. Rosen, op. cit.,s. 113.

105 List z 17 V 1885, Biblioteka Ossolineum i Muzeum Lubelskie.
106 H. Piątkowski, op. cit, s. 22, 23.
107 Ocena H. Struwego w „Kłosach" (1882, I p., s. 110) dotyczyła portretu brata artysty w stroju z XVII w. wykonanego w 1881 r., wystawionego w 1882. Data na portrecie na Wystawie w Lublinie w 2001 roku (katalog nr 18) została być może mylnie odczytana, podobnie jak w biografii H. Piątkowskiego (s. 23). Bogumiła Grzegorzewicz nadmieniła w swej pra cy, że portret brata artysty z 1881 r. nabył I. K. Milewski, u którego obraz ten przebywał do 1926 r. Wniosek: na wystawie w Lublinie znalazł się por tret z 1889 r., recenzowany w „Tygodniku Ilustrowanym" (1889, II p., s. 276) przez van der Meera.

Tygodnik Ilustrowany" 1889, I p., s. 276.
Ibid., strona tytułowa.
„Kurier Warszawski" 1889, nr 92. „Kurier Warszawski" 1889, nr 106, s. 2-3.Artyści polscy w środowisku monachijskim..., s. 236-239.

114 A. Kędzierski, Luźne kartki o Józe