Nawigacja
Część II - Władysława Czachórskiego żywot i sprawy

 


 Wacław Jaroszyński

Część II - Władysława Czachórskiego żywot i sprawy

 


SPIS TREŚCI

- Artyści polscy w Monachium
- Trzyletni okres (1876-1878)
- Wyjazd z kraju

 



Artyści polscy w Monachium

 
W okresie przybycia Czachórskiego do Monachium naukę pobierała tu spora grupa Polaków. Kim byli? Jeden z nich zaznaczył:
Zgromadziła się w owym czasie (1872 roku) lwia część talentów malar skich polskich, że poza Siemiradzkim i Matejką nie brakowało nikogo z wielkich ówczesnego pokolenia. Opiekunem i duszą polskiej kolonii ma larskiej był Józef Brandt. Wówczas stał on u szczytu sławy. Dom jego był punktem zbornym dla całej rzeszy dojrzałych artystów i młodzieży studiu jącej malarstwo lub uczęszczającej na Politechnikę. Serdeczny nastrój jego domu zastępował niejednemu młodemu atmosferę rodzinną, której brak w pierwszych czasach po rozstaniu dawał się nieraz dobitnie odczuć.11
Pamiętnikarz podzielił kolonię malarską na dwa obozy, po wiązane zresztą związkami przyjacielskimi. Do starszego, zwanego „sztabem", na czele którego stał Józef Brandt, nale żeli artyści wcześniej zamieszkujący Monachium: znani i uz nani, jak Alfred Wierusz-Kowalski, Władysław Czachórski, Antoni Kozakiewicz, krakowianie Streit i Kotsis, pejzażysta Małecki, lwowianin Sidorowicz, Chmielowscy i obaj Gierym-scy. Obóz drugi składał się z braci malarskiej młodszej, świe żo lub później od sztabowców przybyłej do Monachium. Byli tam więc: Julian Maszyński, Józef Chełmoński, Stanisław Witkiewicz, Tadeusz Dowgird, Ludwik Żmigrodzki, który za powiadał się na wybitnego pejzażystę, ale przepadł bez wieści. Wreszcie Henryk Piątkowski. Kilku z nich pracowało już sa modzielnie, reszta stanowiła „czerń akademicką".12
Zima 1872/73 zaznaczyła się dla kolonii polskiej bytnością Juliusza Kossaka, pracującego tu nad obrazem przedstawia jącym hetmana Rewerę Potockiego w chwili, gdy chłop wyko puje dla niego buławę. Pamiętnikarz czuł się cudownie w tej artystycznej, radością i pełnią sił twórczych przepojonej at mosferze, która otaczała polskich malarzy w Monachium:
Wilia zgromadziła nas u Brandta. Cechą Polaków przebywających za granicą w tej epoce było [to], że ilekroć spędziła ich razem jakaś data świą teczna czy narodowa, wnet przybierali rzewny ton i wpadali w nastrój „wy gnańców", nawet gdy jak najbardziej dobrowolnie i ze wszelką gwarancją powrotu kraj opuścili. Tak więc siano pod obrusem, opłatek i ryby poruszy ły drgającą w sercach strunę tęsknoty. Jednakże Brandt znał dobrze swoich „ziomków". Zaproponował, byśmy improwizowali krakowiaka, sam zaś podjął się akompaniamentu przy fortepianie. A że trunki były godne, więc improwizowaliśmy jeden przez drugiego - Boże ratuj! Szkoda, że wywie trzały mi z głowy te płody poetyckiej weny urżniętych malarzy. Na zakoń czenie Brandt huknął:
bardzo Wam dziękuję, żeście mi śpiewali znać, żeście Polacy - boście fałszowali.
Drugi sławny malarz, również studiujący w monachijskiej Akademii (1874), zaznaczył, że Polacy wyróżniali się w ogóle talentem wśród uczniów wszystkich narodowości i mieli tak ustaloną sławę, że każdy profesor chętnie przyjmował ich do swej szkoły.14
Talenty malarzy polskich doceniał i otaczał ich względami, tak w owym czasie, jak i później, regent bawarski książę Luitpold. Jego pasją było protegowanie kapłanów sztuki ma larskiej, interesowanie się ich sprawami, obcowanie z nimi osobiste. Kochał malarstwo i znał się na nim. Zakupywał mnóstwo obrazów i rzeźb do swej galerii.
Książę Regent, gdy tylko który z panujących obcych przybył do Monachium, nie omieszkał zaprowadzić go do atelier profesora Brandta, którego cenił wysoko jako człowieka i artystę.15
Książę Luitpold odwiedzał artystów w ich pracowniach, wchodził bez pukania, pozostawiał na znak odwiedzin cygaro, spośród wyrabianych tylko dla niego. Zapraszał też artystów na obiady. Najczęstszymi gośćmi księcia byli: prof. Brandt, prof. Wierusz-Kowalski, prof. Czachórski, Jan Rosen i Franci szek Ejsmond. Wiedział książę, co robi: obrazy malarzy pol skich wzbogacały rynek sztuki.16
W Monachium istniało spore grono nabywców i sprzedawców obrazów, tzw. kunsthandlerów, którzy oferowali je nie tylko panującym i bogatej arystokracji księstw sąsiadujących z Bawarią, ale także wysyłali do Anglii i Stanów Zjednoczo nych Ameryki. To podnosiło rangę stolicy Bawarii. W uczu ciach księcia dla malarzy polskich była być może nuta ukrytej sympatii - wszak w żyłach Wittelsbachów (jednakże drugiej linii) znajdowała się cząstka krwi polskiej pochodzącej od có rek Jagiellona i Sobieskiego.
Jak się żyło polskim artystom w Monachium i jak spędzali czas wolny od zajęć na Akademii Sztuk Pięknych? Najczęściej można ich było spotkać w dzielnicy Schwabing. Tam mieli swoje „sztam-knajpy", a w nich zarezerwowane separatki i zwykle tak bywało, że:
[...] gdy nas kilkunastu się zeszło, zaczynały się śpiewy, w czym domino wali Galicjanie. Nieraz, gdyśmy chórem zaśpiewali Z dymem pożarów... z sąsiednich sal zjawiała się delegacja Niemców z prośbą o powtórzenie, bo to takie piękne, takie riesig melancholisch.11
I dla pełniejszej charakterystyki polskiego środowiska dorzucić trzeba o ubiorze (niektórych) i sposobie zachowania się młodych malarzy:
Do obserwacji miałem pole obfite, choćby tylko w kole rodaków, z któ rych niejeden przedstawiał skończony i doskonały typ. Wystarczy mi oczy zmrużyć, by stanął mi w pamięci „zwariowany Polak", książę Czetwertyń-ski, który paradował po Monachium w kozackim stroju, albo by wywołać postać Chełmońskiego, jak budził zdumienie bawarskich niewiast przybrany w czapkę konduktorską Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej, w czerwone rejtuzy konnicy rosyjskiej i w granatową ułańską kurtkę!18
Albo takie osobliwości:
[...] nasza niezgoda w cichym i sennym Monachium objawiała się w tym, cośmy nazywali: zatruć Niemcom spokój. Przyjść na przykład w białej krakowskiej sukmanie środkiem naj ludniej szych ulic, wykonać szalonego kozaka na przestrzeni kilkudziesięciu metrów trotuaru lub w dzień biały paść na kolana przed pomnikiem Szyllera i uderzywszy kilka razy czołem w bruk odejść, zostawiając za sobą skołowanych ze zdumienia Niemców. Co się wtedy z nimi działo! Jak owce wobec stracha zbijali się w osłupiałe stado, a gdy się rozeszli i usadowili po knajpach, nie mogli dłu go znaleźć właściwego smaku w piwie i wurstach i całymi miesiącami mieli o czym gadać, co dzień na nowo dziwiąc się czynowi zdumiewających czci cieli Szyllera. Wieczorami uciekaliśmy z miasta w pole i na mokre łąki, w których jęczały czajki, lub leżąc gdzie na miedzy słuchaliśmy przepiórek i kuropatw, jak wtóru tej tęsknoty, która nas zjadała.19
Czas nawiązać do bohatera niniejszej biografii i początku jego drogi malarskiej w Monachium. Zjawił się tu Czachórski 15 września 1869 roku, a do księgi immatrykulacyjnej Akademii pod numerem 2517 wpisany został 12 października 1869 roku jako uczeń klasy rysunkowej z natury. Rozpoczął naukę u profesora Hermana Anschiitza, który prowadził tzw. natur-klasse, w której uczył rysować tylko z żywego modela. Cza chórski, będąc dobrym rysownikiem, przebywał u niego tylko przez jeden semestr i wyróżniony został brązowym medalem.
Drugi semestr (od marca do lipca 1870 roku) przebywał w szkole profesora Otto Seitza, w której uczono już malar stwa. Do tego zawodu przygotowywał się Czachórski bardzo poważnie, wkładał weń wiele pracy. Zaświadcza o tym album „Starożytności Polskie 1870", zawierający 359 rysunków wykonanych piórkiem na kalce technicznej naklejonych na biały karton. Album, wielkości 49 x 39 cm, oprawiony w płótno, jest własnością Muzeum Narodowego w Warszawie.20 Piękna stro na tytułowa przedstawia bogato rzeźbione drzwi z napisem „Starożytności Polskie 1870", a przed nimi zakonnika wskazu jącego na nie studentowi ze szkicownikiem w ręku.
Tematem rysunków w albumie są militaria polskie i kozackie, podobizny królów i hetmanów: Stefana Batorego, zbroja Jana Sobieskiego, czaprak hetmana Stanisława Jabłonowskiego, postać Zygmunta Augusta, Piotra Konaszewicza-Sa-hajdacznego, hetmana wojsk zaporoskich, typy szlachty z XVII wieku, wjazd Ossolińskiego do Rzymu 1633 roku, jak też wiele innej zbroi i umundurowania z 1831 roku.
Album wykonał Czachórski między 20 lutego a 12 sierpnia 1870 roku. Tematyka rysunków wskazywałaby na jego zain teresowanie w owym czasie malarstwem historycznym.
Wrzesień 1870 roku spędził Władysław Czachórski wraz z bratem Stanisławem i kolegą z klasy rysunkowej Walerym Brochockim w Aschen, pięknej miejscowości w Bawarii. Tym miesiącem wakacyjnym nagrodzili go rodzice za pomyślnie rozpoczęte studia. Prócz albumu, nad którym pracował będąc jeszcze ucz niem profesora Seitza, namalował studium Starego Tyrolczyka i kompozycję przedstawiającą Jana Kochanowskiego po śmierci Urszulki.
W semestrze trzecim, już pod opieką profesora Aleksandra Wagnera, malarza historycznego i obyczajowego, powstały: studium Akt dziecka, Akt kobiecy naturalnej wielkości oraz Głowa męska w kryzie. Te młodzieńcze, wyżej wymienione prace, prócz Starego Tyrolczyka i Głowy męskiej w kryzie, na był od Czachórskiego Ignacy Korwin-Milewski, późniejszy słynny kolekcjoner obrazów. Głowę męską w kryzie podarował Czachórski Lucjanowi Siemieńskiemu, krakowskiemu litera towi i krytykowi sztuki.21
U profesora Wagnera powstała też martwa natura Cza chórskiego Trofea syberyjskie, nagrodzona małym srebrnym medalem. Została pokazana w 1874 r. na Wystawie Lwow skiego Towarzystwa Sztuk Pięknych i przez nie zakupiona.22
U Wagnera przebywał Czachórski nieco dłużej. Profesor Piloty, który widział jego prace i pozytywnie je oceniał, spo dziewając się go mieć jako swego ucznia, radził mu to właś nie, bo:
[...] o ile się z wieloma pracuje, to każdy coś oryginalnego spostrzeże lub mu się uda jakimś sposobem to a to uchwycić i tu i ówdzie jeden drugiemu doradzić, pomagać. Samemu robiąc jest się osamotnionym, można wpaw-dzie uważniej malować, lecz łatwo jest wpaść w manierę, prześlepić jakiś błąd w rysunku, co ktoś ze świeżym okiem łatwiej zauważy.23
Pisał o tym rodzicom w liście datowanym z Wenecji, pięk nego i niezwykłego miasta nad Adriatykiem. Zachwycony i olśniony tym, co ujrzał, przebywał tam do końca kwietnia, by pełen wrażeń powrócić do Monachium ze zdjęciami Złotej Sali, biblioteki z Pałacu Dożów i stalli z kościoła św. Jerzego. Są to pierwsze zdjęcia późniejszej kolekcji artysty (własność Jana Węgleńskiego).
Stosownie do rad i wskazówek Piloty'ego, zaprawiał się Czachórski w starannym wykańczaniu i wierności w oddawa niu natury. Wspólnie z kolegą Nikodemem Iwanowskim, żonatym Litwinem, wynajął w mieście atelier na trzy miesiące: od maja do sierpnia 1871 roku i przeszli od studium do koncepcji. Pracowali po cztery godziny dziennie, poza Akademią. Oprócz wynajętego, pozującego im modela, malowali martwą naturę. Czachórski prosił rodziców o wybaczenie mu tego wy datku i wykazywał, że te trzy miesiące malowania poza Akademią dały mu więcej niż sześć miesięcy w niej.
Tam ciasno, nie można zebrać uwagi przy pracy, gdzie drudzy ciągle po prawiają i wykręcają modelem.
O ciasnocie w Akademii (w starym budynku) pisał Adam Chmielowski, ówcześnie tam studiujący, w liście z 27 grudnia 1869 roku do Lucjana Siemieńskiego: „Muszę teraz spieszyć na akt wieczorny, bo bym miejsca nie dostał".24
Wróćmy jeszcze do studium Starego Tyrolczyka wyróżnio nego na wystawie brązowym medalem i do nabywcy tego stu dium. Czachórski pisał do rodziców:
Dzisiaj rano był Piloty w Szkole. Oznajmił mi, że to dla mnie wielki ho nor (nabywcą studium był dyrektor Akademii Wilhelm Kaulbach), jakol-wiek korzyść pieniężna niewielka, bo dyrektor Kaulbach zwykle nie był
fywa-^sa. sta-vQwac.Ts.tace. która OTŁYaadb/ mu. da eustu, Mmeiszą. o. uienią.-hojnym, skupując prace, które przypadły mu do gustu. Mniejsza o pienią dze - pisał Czachórski - ale za to wszyscy będą za kilka dni wiedzieć i sła wa się rozejdzie.25
O dwunastej w południe - pisał Czachórski - zaniosłem owe studium do Kaulbacha i zastałem trzech tutejszych marszandów-kunsthandlerów, któ rym pokazywał jakieś swoje dawne szkice do parków berlińskich. Ukłoni wszy się stanąłem przed jednym z obrazów. Zobaczył, że trzymam swe stu dium, więc przybiegł, pozostawiając tamtych, wołając: „dawajże je" posta wił przed szkicem i zaczął z wielkim zapałem wykrzykiwać i zachwalać, winszując mi itp. wypytywał się o moją przeszłość artystyczną itd. i zdją-wszy pierwszy kapelusz podał mi patetycznie rękę: Ich mich riesig frei und bitte meinen herzlichen Danke angenemen.
To wszystko kunshandlerom mocno zaimponowało - pisał dalej - i nie będzie bez korzyści dla mnie. Prędzej czy później. Kiedy oni wyszli, znowu z nim rozmawiać zacząłem. Życzył, abym tak jak dotąd dalej postępował i pod okiem Pilotego, również jak o studiowaniu wiernie z natury i o rozwój wyższych idei w kompozycjach starał się. Dziwił się memu młodemu wieko wi. Następnie podziękowałem mu za wysoki honor, jaki mi wyświadczył, i polecając się jego względom pożegnałem. Za studium dostanę zapewne 20 florenów, tak przed paru laty płacił a conto sprzedanego studium. Chociaż tych pieniędzy nie mam zamiaru wydać zachowując je sobie na funada-ment, aby mi w przyszłości inne przyciągały.26
W marcu 1872 roku zwiedzał Czachórski, wraz z Edwar dem Romerem i Maksymilianem Gierymskim, Bawarię. W liście do rodziców pisał o Bambergu, wzniesionym już w 902 r., że znajduje się tam grób św Ottona, stara rezyden cja św. Henryka i rokokowa rezydencja z XVII w, aktualnie zamieszkiwana przez eks-królową grecką i nadmienił, że kie dyś do Bambergu przybywał Bolesław Chrobry w odwiedziny do Ottona III. Okolice Bambergu określił jako urocze. Stąd przez Norymbergę udali się do Regensburga (dzisiejsza Ra-tyzbona), podziwiając cudną tam fasadę katedry - wysokiej i smukłej, o starych pięknych oknach, szczególnie nad wej ściem głównym. Drugą osobliwością Regensburga jest słynna Walhalla - prawie kopia Partenonu na Akropolu. Jest to dzie ło sfinansowane przez Ludwika I, z pierwszej połowy XIX wieku. Uderza białość kolumn obiegających gmach dokoła. Okna Walhalla ma w dachu i jedne wielkie drzwi z brązu. Na ścianach umieszczone są tablice z imionami bohaterów, bogi nie sławy i dwie Wiktorie oraz kilkanaście tronów marmuro wych, upiększających ten przybytek nieśmiertelnej sławy. „Patetyczność i mitologiczny charakter" - pisał Czachórski.
W Landshucie widzieli portret naszej Jagiellonki, która w 14 roku życia przybyła tu i zaślubił ją syn Henryka Bogate go. Nadmienił Czachórski o jej weselu, najświetniejszym w wiekach średnich. Cesarz niemiecko-rzymski z nią tańczył w pierwszą parę. Pisał o tym - zaznaczył Czachórski - nasz historyk Karol Szajnocha na podstawie źródeł niemieckich.
Opisanie wycieczki w liście do rodziców zakończył Cza chórski na odwiedzeniu Landshutu. Pisał: „zapożyczyłem się u Romera. Jeśliście łaskawi, to przyślijcie choć trochę, a przy dadzą się".27
O rezydencji, a raczej pałacyku, Teresy Kunegundy z Sobieskich brak w liście wzmianki. Opowiedział mu zapewne o niej Maksymilian Gierymski, który miesiąc przebywał w Schleisheimie i zwiedził ją.
W następnym liście do rodziców (z 13 kwietnia 1872 roku) informował ich o tym, że profesor Piloty, którego uczniem był już od jesieni 1871 roku, przebywa od tygodnia w Wenecji i że przed wyjazdem pożegnał go w mieszkaniu, a profesor był bardzo zadowolony z tej życzliwości i grzeczności ucznia. Po wiadomił również rodziców o trzymanej dotąd w tajemnicy pracy nad portretem Alfreda Romera, przyrodniego brata Ed warda. Właśnie napisał na portrecie datę 13 kwietnia i swoje nazwisko. Alfred Romer, 18 lat starszy od Czachórskiego, po ukończeniu Instytutu Szlacheckiego w Wilnie uczył się ma larstwa u Rusieckiego. Od 1857 roku wiele podróżował i od wiedził Drezno, Paryż, Belgię, Włochy, a po powrocie, od 1858 roku gospodarzył w majątku Krewno pod Wilnem. Za udział w przygotowaniach do powstania styczniowego był represjo nowany, więziony i zesłany do guberni kostromskiej, skąd po powrocie i uwolnieniu z sekwestru majątku Krewno w 1867 roku ponownie znalazł się za granicą. Studiował malarstwo we Francji, Szwajcarii, Czechach, Niemczech. Próbował szty-charstwa u Antoniego Olszyńskiego, rzeźbił, a w Monachium, w Akademii zaczął od profesora Seitza, następnie był u Ram-berga, specjalizując się w dziedzinie portretu.28 Przyjaźnił się z czołowymi reprezentatami malarskiej kolonii polskiej, w tym z Władysławem Czachórskim, i jemu właśnie powie rzył namalowanie swej postaci. Pisząc do rodziców artysta za znaczył: „siedział dwa tygodnie jak najęty, pozując".29
Romer był bardzo zadowolony z potretu - naturalnej wiel kości, na tle gobelinu, w fotelu, w czarnym tużurku, ze spusz czonym futrem. Fotografię portretu obiecał Czachórski przywieźć do kraju w połowie lipca, by, jak zaznaczył, móc wcześniej wrócić do Monachium.
Potret Romera w czarnej ramie został pokazany na jego życzenie na wystawie w Krakowie i Warszawie. Była to pierw sza praca Czachórskiego pokazana w kraju. Na jej podstawie uznano go za wysokiej wartości młody talent.30 W Mona chium portret pochwalił Piloty za udane ujęcie postaci, w Krakowie znalazł uznanie u Juliusza Kossaka, który jesz cze w tym samym roku zamówił u Czachórskiego namalowa nie portretu córki Jadwisi.
Środowisko młodych malarzy polskich poprzednio zostało ukazane pobieżnie i w ogólnych ramach. W osobistym, stu denckim życiu Czachórski przyjaźnił się z Walerym Brochoc-kim. Z nim spędzał wakacyjny wrzesień 1870 roku. Drugim, równie mu bliskim kolegą, był Edward Romer z drezdeńskiej akademii. Z nim zwiedzał Bawarię i miejsca świadczące o jej związkach z Polską. Sympatią darzył żonatego Litwina, Niko dema Iwanowskiego, którego wysoko cenił za sumienność i pracowitość. Z uwagi na zamiłowania muzyczne wyniesione z domu rodzinnego bliski stał mu się też Maksymilian Gie rymski, starszy odeń o lat 6 - wiekiem, jak też stażem malar skim. Muzyczny wieczór spędzony u Maksymiliana był podnietą do podzielenia się tym przeżyciem z rodzicami: [...] muzyka kwitnie, a w szczególności Szubert, którego jeszcze nic do tąd nie grałem. Gierymski kupił sobie prawie wszystkie jego dzieła i gramy na cztery ręce.31
Obaj urządzili - pisze o tym B. Grzegorzewicz - „wieczór muzyczny", na który przyszli także brat Maksymiliana Ale ksander oraz Edward Romer. Grali symfonię tragiczną Schu berta oraz 5. symfonię Beethovena. Obaj z Maksymilianem byli też wielbicielami Wagnera.
Maksymilian imponował Czachórskiemu również jako ma larz. Pisał: Gierymski jest powszechnie znanym i wielbionym, między malarzami bardzo poważanym, albowiem maluje swoje pejzaże z niezmierną prawdą i charakterem. Bardzo jasno widać w każdym chwilę dnia lub stan pogody. Każdy obraz inny od innych poprzednich, a jak zwykle ma miejsce u wybit nych ludzi, na odległość już można, wprost nie widziawszy, powiedzieć, że to obraz Gierymskiego, a nie czyj inny. Przeszedł on Brandta. Gierymski li czy się tu do jednych z najzdolniejszych i najbardziej znających konie i pej zaż.32
Bogumiła Grzegorzewicz określiła Czachórskiego podczas studiów w Monachium jako bardzo koleżeńskiego. Studenci innych narodowości zapraszali go na swoje przyjęcia. Na bal kostiumowy wydany przez Kiinstler Sanger Verein udał się Czachórski w towarzystwie Edwarda Romera. Sam przebra ny był w strój wieśniaka krakowskiego, a Romer wystąpił ja ko Tatar. Kostiumy wypożyczył im Brandt. Uczestniczył rów nież w pożegnaniu urządzonym przez niemieckich studentów malarzowi Giżysowi, który po 7-letnim pobycie w Mona chium wracał do ojczystej Grecji. Atmosfera była miła, wszys cy czuli się równymi jak w jakiej wielkiej rodzinie. Czachórski na tym spotkaniu nawiązał znajomości z doskonałymi mala rzami.
Istniał w Akademii monachijskiej zwyczaj obdarowywania się przez studentów swymi pracami. Czachórski Studium karczmy ze sztafarzem ofiarował koledze I. Wopfnerowi, a Za krystię w kościele św. Piotra w Monachium - studium z natu ry - Barthowi.33 Z kolei wiemy, że sam otrzymał od Maksymi liana Gierymskiego pejzaż Wyjazd na polowanie.
Jakie prace wykonał Czachórski będąc uczniem profesora Piloty'ego? Lubianemu przez mistrza za sprawę talentu i przy miotów charakteru (zauważył go przecież Wilhelm Kaulbach, którego uczniem był Piloty), „zaczarowany zamek", jakim by ła szkoła Piloty'ego, cudownie Czachórskiemu sam się otworzył. Profesor Karl Theodor Piloty (1826-1886), malarz nie miecki, twórca wielkich kompozycji historycznych, od 1856 roku był profesorem Akademii monachijskiej. Szczególny na cisk kładł na solidne wykształcenie. Szkoła, którą prowadził, a zarazem Akademia, przeżywały wówczas najświetniejszy rozkwit. Na twórczość Piloty'ego wpływ miało malarstwo bel-
gijskie (którego wystawa odbyła się w Monachium w 1842 ro ku) oraz francuskie (które poznał podczas pobytu w Paryżu w 1852 roku). Piloty malował obrazy wielkiego formatu. Po dejmował tematy o scenach tragicznych, pełnych napięcia. Najbardziej znanym jego obrazem jest Śmierć Wallensteina, głównodowodzącego wojsk cesarskich podczas wojny trzy dziestoletniej.
Czując się na siłach, ufając wzbogaconemu usilną pracą ta lentowi, podjął się Czachórski namalowania sceny Wstąpienie do klasztoru. Wielkość obrazu wyznaczył mu Piloty. On rów nież skorygował szkic.
W obszernej pracowni, otrzymanej dzięki mistrzowi, po wstała wielopostaciowa kompozycja pożegnania córki z mat ką. Pracę nad tym obrazem obserwował profesor, wizytując pracownię częstokroć w towarzystwie żony. Razu jednego, po chylając się nad uczniem i malowanym przezeń obrazem, Pi loty powiedział: Das muss ein schónes Bild werden. Jakoż istotnie na takie określenie zasługiwał. Po latach kolega mo nachijski tak opisał ten obraz:
Czachórski, stawiając pierwszy krok w swej samodzielności unika wszelkiego kontaktu z przemożnym wpływem mistrza i zamiast jaskrawo kolorystycznej plamy obrazu kostiumowego daje w swym dziele subtelny, psychologiczny wątek, ujęty w formę wykwitną, dyskretnej kolorystycznej harmonii - daje fragment życiowy, z dużą siłą wypowiedziany, rzecz wprost niezwykłą na owe czasy. Obrazem tym od razu zajął wybitne miejsce wśród młodej generacji, manifestując niezależność swych dążności w sztuce i od rębną swoją indywidualność.34
Wyróżniająca się pozycja osiągnięta dzięki temu obrazowi w dziedzinie malarstwa, w sferze społecznej znalazła również odbicie: władze miasta Monachium wyróżniły go zaprosze niem na wieczór pożegnalny architekta, który wybudował prześliczny gotycki ratusz. Wieczór miał charakter muzykal-no-dramatyczny. Czachórskiemu przypadła rola reprezen towania tutejszych artystów. Z Polaków prócz niego, był tylko Brandt.35
Namalował w tym okresie mały obraz Lektura - młodą panienkę w stroju współczesnym zajętą czytaniem. Nabył go -wprost z pracowni - inspektor królewskiej Akademii, Weber. Następnym obrazem, również z życia współczesnego, jest obraz Czachórskiego przedstawiający dwie kobiece postacie na tle bogato udekorowanego salonu, nazwany Przy fortepianie. Dwa obrazy Czachórskiego: Wstąpienie do klasztoru i Przy fortepianie nabył od artysty londyński marszand Wallis za 3000 florenów. Miało to miejsce w maju 1872 roku i dzień ten dwudziestojednoipółletni młodzieniec uznał za najszczęśliw szy w swoim życiu.
W grudniu 1872 r. Akademia ogłosiła konkurs dla uczniów malarstwa i rysunku. Jako temat wskazała tragedię Goethe go Gótz von Berlichingen. O wynikach konkursu ogłoszonego przez Akademię monachijską poinformował polskich entuzja stów malarstwa tygodnik „Kłosy":
Konkursową nagrodę, medal srebrny, otrzymał uczeń szkoły kompozycji profesora Pilotego Czachórski. Dał szkic olejny...36
Szkic zakupiła Akademia monachijska.
Wielki, srebrny medal - za inny temat zadany przez Aka demię, tym razem z Szekspira - otrzymał Czachórski za Sce nę z kupca weneckiego. Uwielbiał Szekspira jako dramatopi-sarza. Za temat obrazu obrał scenę pierwszą IV aktu. W sce nie tej Żyd Schylok, lichwiarz, domaga się od Antonia (który nie zwrócił mu pieniędzy) dotrzymania warunków umowy: oddania funta swego żywego ciała. Wobec doży i senatorów -rzecz dzieje się w Pałacu Dożów - przebrana za sędziego Porcja wygłasza monolog o miłosierdziu, „które jak kropla niebieskie go deszczu spływa na ziemię i dwakroć błogosławi: tego, co daje, i tego, co bierze". Tak prowadząc proces sędzia starał się li chwiarza poniżyć i ukarać. W wyobrażeniu Czachórskiego po wstała wizja pieniącego się z wściekłości Schyloka z jednej strony, z drugiej spokojnego i stanowczego Antonia. Między trójką postaci w centrum rozgrywa się dramat, reszta to jedy nie statyści na płytkiej scenie pałacowego wnętrza.37

Czachórski miał zadanie ułatwione, gdyż podczas trzytygodniowego pobytu w Wenecji wiosną 1871 roku zwiedzał Pałac Dożów i galerie weneckie z płótnami Tycjana i Veronesego i -jak pisał do rodziców - zachował w pamięci wnętrza pałacu. Pomogły mu w tym również fotografie, które tam zrobił. Wspaniałość wyposażenia Pałacu Dożów pokazał w szkicu olejnym 65 X 98 cm. Dla zwiększenia wartości obrazu włożył go w odpowiednio dobraną ramę.
Podobnie jak szkic olejny Gótz von Berlichingen, tak i szkic Scena z „Kupca Weneckiego" zakupiła Akademia mo nachijska. Polacy w kraju zobaczyli ów szkic w 1911 roku -w czasie wystawy pośmiertnej obrazów Czachórskiego w warszawskiej „Zachęcie". W7 roku 1934 obraz ten wystawiony był na sprzedaż u A. Gutnajera w Warszawie, a w roku 1942 sta nowił własność Stefana Dobrzańskiego.38
Otrzymane od Wallisa 3000 florenów za dwa pierwsze sa modzielne obrazy pozwoliło artyście na dłuższy pobyt we Włoszech. Według biografów miał tam studiować Carpaccia iMassacia - kopiował wielkich mistrzów i malował studia wnętrz. Przywiózł z Włoch również fotografie, z których za chowały się zdjęcia fragmentów wnętrz z Rawenny oraz mod lącego się zakonnika. Z tego okresu pochodzi obraz „Sala Ambasadorów" z Pałacu Dożów w Wenecji (ol. pł. 61 x 50 cm, 1873, własność Muzeum Narodowego w Krakowie). Zwie dzał też Florencję, gdzie skopiował obraz Tycjana Hippolito deMedici (zimą 1874).
Sukcesy w konkursach organizowanych przez Akademię, polepszająca się sytuacja materialna artysty i dworku w Grabowczyku zadecydowały o przyjeździe do „Aten Północy" młodszego brata artysty, Stanisława. Pierwszego maja 1873 roku został on przyjęty do Akademii w klasie antyków. Ryso wał dobrze karykatury. Nazwisko jego widnieje na adresie do Matejki artystów z Mnichowa (żartobliwa nazwa Monachium używana pospolicie przez ówcześnie tern studiujących Pola ków) jako rodzaj hołdu dla Kolegi z Krakowa.
Analogiczny adres do Matejki wysłało Towarzystwo Kształcącej się Młodzieży Polskiej w Monachium z serdecz nym podziękowaniem za pozostanie Matejki w Krakowie. Adresy miały związek z odmową, jaką Matejko dał Czechom (sam był z pochodzenia Czechem), którzy powołali go na dy rektora Akademii Sztuk Pięknych w Pradze. Matejko odmo wę uzasadnił: „Przyjaźń dla Czech mieć mogę tak jak mam ją dziś serdeczną, ale ziemi mojej, Polsce się należy".39
Wakacje 1873 roku spędzał Władysław Czachórski w Grabowczyku, gdzie namalował Studium z gęstwiny. Powstał tam też obraz Matki Boskiej Bolesnej, który artysta ofiarował kuzynce Marii40 z racji zawarcia przez nią związku małżeńskiego z Mścisławem Godlewskim, redaktorem „Niwy" - czasopisma społeczno-literackiego wydawanego w Warszawie. W tymże roku, jeszcze w Monachium, artysta zachorował na tyfus i przebywał na rekonwalenscencji w Kufsteinie, gdzie namalował tamtejszy kościół. Potwierdza to wzmianka w Dzienniku malarza, zanotowana przy okazji, gdy znalazł się tam powtórnie w roku 1879.41
Nie można pominąć w biografii artysty wydarzenia z zimy 1873 roku, kiedy obchodzono w Monachium pięćdziesięciole cie pracy dyrektora Akademii, Wilhelma Kaulbacha.
„Ku uczczeniu" wielkiego mistrza zorganizowaliśmy rozmaite uroczy stości, między innymi Fakelzug [pochód z pochodniami]. Prowadziło go trzech jeźdźców: Wojciech Kossak, ja i jakiś Niemiec, nazwiska nie pamię tam. Za nami paradowała orkiestra, dalej korporacje itd. Wyglądało to wspaniale. Ale gdy przodując pieszym wielbicielom Kaulbacha, podjechaliśmy do jego willi, powitano nas ogniami bengalskimi. Nagły ich blask tak wystraszył nasze biedne szkapy, że wszystkie trzy cofnęły się raptownie przysiadając na zadach wśród przerażonej orkiestry. Popłoch, zamieszanie i prawdopobnie radość wywołane niespodziewaną dywersją uspokoiły się wnet i kroczyliśmy dalej w porządku. Tylko bezczynni dobosze ze smęt kiem przyglądali się bębnom haniebnie zdezelowanym w tej rejteradzie. Wielka ta uroczystość zakończyła się w jednym z monachijskich barów nieuniknioną studencką pijatyką.42
Jako że znamy w szczegółach bezpośrednią znajomość za wartą przez Czachórskiego z dyrektorem Akademii, o jego udziale w Fakelzugu nie możemy powątpiewać. Staranne wychowanie, dobre ułożenie i ważne zadania już wówczas wy pełniane każą powątpiewać, by brał udział w pijatyce w ba rze. Artysta miał bowiem w tym czasie na sztalugach i przemyśliwał nad dużą kompozycją Aktorzy przed Hamletem. Gdy jesteśmy przy wspomnieniach jednego z byłych uczniów Akademii monachijskiej, należy odnotować kilkumiesięczny po byt w Monachium Juliusza Kossaka. Zjechał tu dla namalowania obrazu Hetman Rewera Stanisław Potocki. Wszyscy malarze polscy tu się znajdujący admirowali go, traktując ja ko ojca kolonii monachijskiej, którą to rolę przejął po nim Brandt. Toteż gdy po skończeniu pracy nad obrazem odjeż dżał do Krakowa (gdzie na stałe zamieszkał), zgromadzeni w liczbie 72 polscy malarze tu pracujący i studiujący odpro wadzili go gromadnie na dworzec.43 Czachórski niewątpliwie był wśród odprowadzających Kossaka z wdzięczności za uzna nie talentu i powierzenie namalowania portretu córki Jadwisi.
Pod rokiem 1874 należy odnotować namalowanie przez artystę dwóch portretów męskich. Pierwszy przedstawiał Romana Padlewskiego, pochodzącego z Czerniawki na Ukrainie studenta z klasy antyków, przyjaciela Gierymskich, zwłaszcza Maksa. Z pewnością poznali się i zaprzyjaźnili u Gierym skich, a Czachórski w trakcie prac nad Hamletem zwierzał się mu z przeżyć i opowiadał o zmianach w poszczególnych frag mentach obrazu. Drugi portret to postać Bohdana Mostow skiego, o którego osobie i pochodzeniu brak danych.
Trzecią pracą była Martwa natura - zapewne ze szkicu wykonanego u prof. Wagnera - zamieniona w obraz olejny, nagrodzona małym medalem srebrnym. Czachórski wysłał ją oprawioną w ramę na Wystawę Krajową Sztuk Pięknych do Lwowa i tam została zakupiona przez Lwowskie Towarzystwo Sztuk Pięknych.
Brat Czachórskiego, Stanisław, studiował w Monachium tylko rok, potem się rozchorował. Wyjechali wtedy razem do Włoch, do Werony, gdzie Stanisław został na dłużej. Owocem krókiego pobytu Władysława Czachórskiego w Weronie był szkic olejny nazwany Pogrzebem Julii. Jest to nieduża tekturka o wymiarach 15,5 x 33 cm, przedstawiająca orszak młodzieży obojga płci, niosącej na ramionach w otwartej trumnie ciało Julii. Orszak posuwa się obok ściany kościoła. Na przedzie ksiądz z ministrantami w komżach i trzepoczące na wietrze chorągwie. Orszak z trumną nie ma charakteru żałobnego - barwna odzież uczestników sprawia wrażenie czegoś wręcz przeciwnego, raczej hołdu oddawanego bohater ce dramatu nieszczęśliwej miłości. Ten mały i piękny obrazek powstał w okresie pracy nad Aktorami przed Hamletem i był jakby oddechem od zajęć nad tak poważną, wymagającą prze myśleń dotyczących kompozycji i kolorystyki, pracą.44 Czachórski oparł tematykę tego obrazu na motywie z II aktu tragedii Szekspira - gdy królewicz duński przyjmuje przybyłych do zamku w Elsinorze aktorów.
Kompozycja w obrazie jest przemyślana, gra aktorów wy bornie ukazana - szczególnie jednego, wysuniętego do przodu i z ekspresją deklamującego przed Hamletem. Dwaj dworacy: Rosenkrantz i Gildenstern, stojący obok Hamleta, nie znając jego zamysłu i gry, niczego nie przeczuwają i sprawiają wraże nie znudzonych. Rodzące się pomysły i uczucia starał się Cza-chórski uzewnętrznić w wyrazie twarzy Hamleta, przede wszystkim we wzroku. W pierwotnych szkicach deklamujący aktor trzymał w ręku kapelusz i jego postać nie wyrażała tyle ekspresji. Dużo pracy i przemyśleń kosztowała Czachórskiego udana kompozycja obrazu. Miewał chwile zniechęcenia. Dla odprężenia grywał na fortepianie, chodził na włoską operę lub wieczorami spacerował ulicami Monachium.45
Tragedia Hamleta przeniknęła go do głębi, żył nią, staran nie i po mistrzowsku oddał na płótnie. Pomocą byli mu koledzy: rolę pierwszego aktora doskonale odtworzył Ludwik Żmigrodzki „uczuciowy, serdeczny, uczulony, porywający się do czynu".46 W rolę błazna artysta doskonale wkomponował postać innego kolegi monachijskiego - Franciszka Streita. O pozowaniu obu artyście pisał Jan Bołocz-Antoniewicz.47
Niejako repliką uproszczoną głównego obrazu Aktorzy przed Hamletem (116 X 226 cm) jest szkic olejny (84 X 62 cm) przedstawiający samego Hamleta w czerwonym kaftanie i pończochach, błękitnym płaszczu i zielonym nakryciu głowy. Po prawej stronie u góry malarz przedstawił tylko pierwszego aktora z ekspresyjnym wyrazem twarzy. Obraz jest własnoś cią Muzeum Lubelskiego na Zamku w Lublinie.
Duże płótno Aktorzy przed Hamletem ukończył Czachórski w 1875 roku, już poza studiami i poza Akademią. Wystawił je w Kunstvereinie monachijskim. Zrazu nie znalazło szerszego uznania z uwagi na inność od tego, co się produkowało codziennie na rynku sztuki.48 Artysta był tym nieco rozczaro wany, wszak obraz był debiutem po ukończonych studiach. Przed wyruszeniem do kraju koledze ze studiów H. Piątkowskiemu podarował obraz Dama współczesna siedząca49, a z myślą o kościele parafialnym w Grabowcu namalował obraz Cud św. Walentego (58 x 36,5 cm), niejako wotum za odbyte i ukończone studia. W obrazie tym, o kompozycji wielofi-gurowej, artysta w centralnym punkcie przedstawił kapłana, który mocą najwyższą uzdrawia klęczącą dziewczynę z wewnętrznej przypadłości. Aktowi uzdrowienia promienie łaski zsyła z góry małe putto ze skrzydłami. Bogumiła Grzegorzewicz upatruje w obrazie wpływ mistrzów włoskich: Tycjana i Carpaccia. Kolejnym plonem roku 1875 był portret ojca Wiktora (76 x 57 cm) wykonany już w Grabowczyku.

Trzyletni okres działalności poza Monachium (1876-1878)

 
Pięcioletnie studia w Akademii, udział w konkursach przez nią organizowanych, żmudną własną pracę malarską, zwłaszcza nad Aktorami przed Hamletem, wynagrodził sobie artysta pobytem we Włoszech, we Florencji i Wenecji w roku 1876.
We Florencji spotkał Romana Padlewskiego, który również w podobny sposób kończył okres studiów. Przebywali razem i dużo rozprawiali o sztuce, jako że Florecja posiada niezliczo ne jej dzieła.
W liście z 26 lutego 1876 roku do narzeczonej Romana Padlewskiego Czachórski napisał:
[...] nie kochałem się nigdy i nie wierzę, abym mógł się kochać, wiek mój już przeszedł... My, wyżsi ponad to, zostawiamy ją innym. Mamy sztukę i kochamy jej wszystkie siły duchowe [...]50
Informował narzeczoną przyjaciela, jak spędzają czas, że robią wycieczki za miasto, zachwycają się widokami Florencji i dysputują w cieniu kwitnących sadów. W Galerii Pitti i Uffi-zi wykonał fotografie dzieł tam się znajdujących, jak też rysu nek ogrodu Pitti. Nie omieszkał zatrzymać się w Wenecji, gdzie wykonał szkic olejny (35,0 X 66,5 cm) nazwany Cmen tarz w Wenecji. Obraz przedstawia fragment muru cmentar nego z bramą, zza którego:
[...] wyłaniają się smukłe wierzchołki cyprysów. Ciemnozielony pas wo dy na pierwszym planie, szarość kamiennej bramy i dolnej partii muru przechodzącego górą w zgęszczoną i matową czerwień cegieł, smutna zie leń cyprysów na tle ołowianego, zasnutego chmurami nieba z delikatnymi odblaskami w prześwicie bramy i bezpośrednio nad szczytem muru znako micie oddają charakter tego szczególnego miejsca. Dyscypliną kolorystycz ną, powściągliwością, a zarazem siłą wyrazu Cmentarz w Wenecji Władysła wa Czachórskiego dorównuje - jak sądzę - niepokojącej i ekspresyjnej Wy spie Umarłych Arnolda Bócklina z 1880 roku.51
Już w kraju namalował Czachórski portret lekarza rodziny Jakuba Kolendowskiego, zamieszkałego w Grabowcu, cieszącego się uznaniem mieszczan i okolicznego ziemiaństwa. Lekarz często przebywał w Grabowczyku z uwagi na pogarszający się stan zdrowia ojca artysty.
Zaproszony zapewne przez kolegów monachijskich, braci Edwarda i Alfreda Romerów, odwiedził ich w Wilnie. Udany portret Alfreda sprawił, że portret u Czachórskiego zamówił dla siebie Rejnold Tyzenhauz. Uznanie na Litwie było też za pewne związane z innym monachijskim kolegą, Ignacym Kor winem Milewskim, który bardzo cenił talent Czachórskiego. Właśnie w rezydencji jego rodziny w Gieranonach Murowa nych w powiecie oszmiańskim namalował Czachórski portret Milewskiego (240 x 150 cm) i jego matki Weroniki (140 x 100 cm), zaczęty w Grabowczyku w 1878 r., a skończony nie co później już z fotografii.
Ignacy Korwin Milewski, o 4 lata starszy od Czachórskie go, przybył do Monachium kilka miesięcy później od artysty, ale zauważył jego talent i zakupił od niego pierwsze prace. Już na początku studiów zaczął kolekcjonowanie dzieł sztuki. Z kolei Czachórski kolekcjonował akcesoria - niektóre odstą pił mu Milewski powracając z Włoch, inne zakupywał sam na rynku monachijskim.
Wróćmy do Milewskiego, jego dzieciństwa i młodości. Oj cem jego był Oskar, matką Weronika z Wołk-Łaniewskich, właściciele obszernych włości w powiecie oszmiańskim. Ignacy wraz ze starszym bratem Hipolitem otrzymał staranne wykształcenie. Od 1856 roku obaj bracia uczyli się i wychowywali w Paryżu. Z rozkazu Murawiowa wrócili w 1863 r. do Wilna, poddani represjom, choć tak ojciec, jak i tym bardziej synowie mieli dla konspiracji czy patriotycznych bojów tylko słowa niechęci, właściwie wrogości.52 Od 1865 r. obaj bracia studiowali w Dorpacie prawo, ale drogi ich rozeszły się. Igna cy przystał do niemieckiej baronerii, przesiąkł duchem rodo wych ambicji i arystokratycznych manier, poczucie wspólnoty ze społeczeństwem polskim było u niego słabe. Po studiach w Dorpacie wrócił do Gieranon, które ongiś były własnością Gasztołdów, gdzie stały jeszcze ruiny potężnego zamku. His toria Gieranonów fascynowała Ignacego i gdy brat wrócił do Pa ryża dla zdobycia doktoratu z prawa, on w 1870 r. przeniósł się do Monachium dla rozwinięcia swych zdolności malar skich. Pięć lat jego pobytu w Akademii monachijskiej pozwo liło mu zawrzeć znajomości wśród artystów i ocenić ich zdol ności malarskie. Tytuł hrabiego kupił dopiero po studiach w 1875 roku, zabiegając oń w papieskiej kancelarii w Rzymie. Podstawą do ubiegania się o ten tytuł był fakt, że przed z gó rą 300 laty Gieranony Gasztołdów były pono hrabstwem pa pieskim (w 1529 roku kanclerz Olbracht Gasztołd otrzymał od papieża Klemensa VII tytuł hrabiowski, a nadto w 1530 r. od cesarza Karola V tytuł grafa Murowanych Geranon).53
Z racji nabycia tytułu hrabiowskiego Ignacy Milewski został członkiem Zakonu Maltańskiego i w tym stroju sportre-towany został przez Czachórskiego. W Gieranonach artysta wykonał dwa autoportrety - niepełne popiersia, jak też pełną swą postać w kostiumie Hamleta.54 Ten ostatni portret nig dzie jednakże nie był pokazany.
Pracowicie i szybko minął Czachórskiemu rok 1876 - naj pierw we Włoszech, potem w kraju, a jesienią wśród najlepszych przyjaciół na Litwie. Wspomnieniem i rozmowom o przebytych studiach zapewne nie było końca. Zimę artysta spędził w Grabowczyku, wszak będąc już po studiach miał ją do dyspozycji całą dla siebie i bliskich.
W roku 1877 jako głośnego malarza zaprosił Czachórskie-go do Lublina biskup Baranowski, wybitna postać ówczesne go Episkopatu. W młodości był studentem uniwersytetów w Krakowie i Warszawie, a w 1831 r. uczestnikiem bitew pod Wierzbnem, Bodzanowem, Raciążem i Ostrołęką. Wykładał w szkołach pijarów i mimo posiadanych święceń kapłańskich przez 6 lat pełnił obowiązki prywatnego nauczyciela. Seku-laryzowany spełniał ważne czynności przy biskupie Wojakow-skim, a później Pieńkowskim. Od 29 września 1872 r. był bi skupem lubelskim.55 Tę wybitną postać spotretował Czachór-ski w 1877 roku. Portret (157 x 98 cm) znajduje się w pałacu arcybiskupim w Lublinie.
Władysław Czachórski odwiedzał Lublin dla przypomnienia sobie lat szkolnych i młodzieńczych i przy okazji tych odwiedzin w 1878 roku sportretował syna swego dawnego profesora. Portret Witolda Urbańskiego (ol. pł. 20 x 13 cm) znajduje się obecnie w Muzeum Narodowym w Warszawie.
Cofając się do roku 1877 należy odnotować śmierć ojca malarza Wiktora Czachórskiego, 29 listopada; jest pochowany na cmentarzu w Grabowcu.
Prawie trzyletni okres przebywania w kraju zaowocował ponadto studiami o tematyce wiejskiej. Powstały wówczas: Ślepiec wiejski oraz Główka z wieńcem laurowym na gło wie.56 W Kraśniczynie wykonał portret Aurelego Poletyły, przyjaciela zmarłego ojca.57

Pod koniec 1878 roku stanął Czachórski przed dylematem, co począć ze sobą, gdzie doskonalić zdolności i rozwijać zami łowania artystyczne. Wybór padł na Paryż, w którym dotąd nie był, a sporo o tamtejszym środowisku malarskim słyszał.

Wyjazd z kraju

 
Dnia 7 grudnia 1878 roku (z tą datą rozpoczął artysta pro wadzenie Dziennika, który stanowi źródło wiedzy o jego dzia łalności artystycznej do sierpnia 1881 roku) artysta pożegnał matkę i brata i wyruszył w drogę. Minął Lublin i zatrzymał się w Warszawie u Popielów, krewnych matki. Odwiedził niewidzianego od dwu lat Romana Padlewskiego, poznał jego żonę, jak też żonę innego monachijskiego przyjaciela, Wierusza--Kowalskiego. U Padlewskich spotkał Maszyńskiego i Witkie wicza. Bywał u Godlewskich (żona Mścisława, Maria, to sio strzenica matki Czachórskiego), u których poznał kilka osób ze środowiska warszawskiego. Zaopatrzony w czek na 2000 franków w Credit Lyonalis w Paryżu, po złożeniu pożegnal nych wizyt ruszył w dalszą drogę.
W Monachium stanął 18 grudnia 1878 r. W atelier Brandta zastał tylko Szernera, Brandta natomiast w mieszkaniu, obok nowej Pinakoteki. Został serdecznie powitany i przedstawiony żonie Brandta, wysokiej, bardzo miłej osobie, w błogosła wionym stanie. Brandta i jego rolę jako ojca kolonii polskiej w Monachium poznaliśmy już przy opisie środowiska mło dych polskich malarzy przybyłych na studia do „Aten Północy". Skąd pochodził? Urodził się w Szczebrzeszynie w 1841 roku. Jego ojciec był lekarzem w Ordynacji Zamojskich, mat ka, Krystyna z Lesslów, uzdolnioną malarką. Po śmierci mę ża przeniosła się do Warszawy, gdzie Józef Brandt uczęszczał początkowo na pensję Leszczyńskiego, potem wstąpił do In stytutu Szlacheckiego. W 1852 roku udał się do Paryża, gdzie rozpoczął studia inżynierskie. Jednocześnie interesowała go muzyka i malarstwo. Jego zdolności malarskie przychylnie ocenił Juliusz Kossak i Brandt razem z nim opuścił Paryż. Wspólnie odbyli wycieczkę na Ukrainę i Podole - tam, bywając na dworach ziemiańskich, przyswoił sobie obraz dawnej szlachetczyzny i kozactwa. Jego pierwsze prace w tej dziedzi nie to Książę Wiśniowiecki, Lisowczycy i Polowanie z sokołem, wystawione w 1861 roku w Zachęcie w Warszawie. Wzorem innych i Brandt podążył do Monachium, gdzie w 1863 roku zapisał się do Akademii. Kształtował go artystycznie profesor Adam Franz, który najczęściej malował bitwy i konie.
Brandt szybko zyskał sławę. Już w 1869 roku uzyskał wielki złoty medal na wystawie w Monachium za Strojnowskie-go przedstawiającego arc. Leopoldowi zdobyte konie, a w roku 1873 order Franciszka Józefa za wystawienie w Wiedniu Odsie czy Wiednia. W roku 1876 w Berlinie otrzymał mały złoty me dal, rok wcześniej, także tam, tytuł członka Akademii Sztuk Pięknych, a w 1878 roku w Monachium tytuł profesora i człon ka tutejszej Akademii. W roku 1875 zawarł związek małżeński z Heleną Pruszakową, wdową po zmarłym właścicielu Oroń ska, którą poznał u swego krewnego Adama Helbicha, w ma jątku Konary pod Radomiem.58
Jak zapisał Czachórski w Dzienniku: Brandt od pierwszego słowa zaczął mnie namawiać, bym został w Monachium. Był niedawno w Paryżu jako delegowany z tutejszego Kunstve-reinu, ale mu się Paryż wydał bardzo niekorzystnie i zachęcał mnie także do udziału w Monachium w wystawie. Nic mu nie odpowiedziałem, ale mocno wziąłem pod uwagę i do namysłu.59
Zadany przez Brandta Czachórskiemu „klin nie lada" wy bił nazajutrz Carl von Piloty, mistrz z Akademii, ulubiony profesor. Argumentował przeciwko Paryżowi podobnie jak Brandt. Powaga i autorytet mistrza przeważyły szalę waha nia na korzyść Monachium. Decyzja zapadła 27 grudnia 1878 roku. Czachórski zakupił atelier obok atelier Brandta i urzą dził je za łączną kwotę 85 marek.




1 Album lubelski, rysunek z natury A. Lerue, poszyt I, Warszawa 1857. Biblioteka im. H. Łopacińskiego w Lublinie.
2 B. Grzegorzewie z, Władysław Czachórski, praca magisterska, KUL, Lublin 1974, s. 7.
3 Ibid.
4H. Piątkowski, Władysław Czachórski, Warszawa 1927, s. 12. 5 M. Andrzejczak, Pro Fide, Regę et Legę, Lublin 2000, s. 32.
7 B. G r z e g o r z e w i c z, op. cit. "Ibid.
9 S. S z e n i c, Maria Kalergis, Warszawa 1963, s. 278.
10 M. i A. G i e ry m s cy, Listy i notatki, Wrocław 1973, s. 2.
13 Ibid.
14 J. Fałat, Pamiętnik, Warszawa 1935, s. 80.
15 M. Ejsmondowa, Na szerokim świecie - malarze u dworu, „Tygod nik Ilustrowany" 1910, nr 1, s. 12.
16 M. Ejsmondowa, Książę Luitpold i artyści polscy w Monachium,„Tygodnik Ilustrowany" 1913, nr 2, s. 27-28."M.Trzebiński, Pamiętnik malarza, Wrocław 1958, s. 76.
18 J. Rosen, op. cit,, s. 28.
19 S. Witkiewicz, Monografie artystyczne, t. 2, cz. 1, Kraków 1971 s. 300.
20 Muzeum Narodowe w Warszawie. Grafika Polska. Zbiory Graficzne nr 15165.
21 H. Piątkowski, op. cit., s. 21.
22 List do Konstantego Dzbańskiego z 25 IV 1874 r., Biblioteka Ossolineum.
23 List do rodziców z 8 IV 1871. Własność B. Grzegorzewicz.
24 Artyści polscy w środowisku monachijskim w latach 1828-1914. Mate riały źródłowe, oprać. H. Stępień, M. Liczbińska, Kraków 1994, s. 124.
25 H. P i ą t k o w s k i, Polskie malarstwo współczesne, Petersburg 1895, s. 168: „Gdym przybył do Monachium w roku 1872, zastałem Czachórskie go jako jednego z nazdolniejszych uczniów głośnej szkoły Pilotego. Zdobył on już poprzednio kilka medali - wśród nich srebrny medal w szkole Wag nera za Starego Tyrolczyka".
27 List do rodziców z 26 III 1872. Własność prywatna. Ibid.
28 Polski słownik biograficzny, t. 31, z. 4, Kraków 1989, s. 630.
29 B. Grzegorzewicz (op. cit., s. 44) zaznaczyła: „Rómerowie znali ojca Czachórskiego, którego często przez malarza pozdrawiali, a Alfred przesłał mu w maju 1872 r. akwafortę, przedstawiającą architekturę Wilna".
30 „Czas" 1872, nr 116, s. 3; „Tygodnik Ilustrowany" 1872, II p., s. 91 [w:] B. Grzegorzewicz, op. cit., s. 32.
31 List z 26 III 1872. Własność prywatna.
32 List do rodziców z kwietnia 1872 r., [w:] B. Grzegorzewicz, op.
cit., s. 43.
33 H. Piątkowski, op. cit., s. 21. H. Piątkowski, Polskie malarstwo współczesne, s. 169. List do rodziców z 13 IV 1872 r. Własność prywatna. „Kłosy" 1873, nr 396 (18/30 I).
37 A. Ryszkiewicz, J. Dąbrowski, Szekspir w plastyce polskiej,Wrocław 1965, s. 23.
44 A. Ryszkiewicz, J. Dąbrowski, op. cit., s. 35.
45 E. Charazińska, Teatr w teatrze, „Gazeta Antykwaryczna" 2001, nr 6, s. 12.
46 S. Witkiewicz, op. cit., t. 2, cz. 2, s. 299.
47 Katalog Wystawy Sztuki Polskiej, nr 1487, Lwów 1894, s. 348.
48 H.Piątkowski, Władysław Czachórski, s. 15. Ibid., s. 22.
49 D. Kubacka, Kalendarium życia i twórczości Władysława Czachór skiego. Katalog wystawy, Lublin 2001, s. 23. 51 L. L a m e ń s k i, op. cit., s. 13.
A. Ryszkiewic z, J. Dąbrowski, op. cit., s. 84. Ibid., s. 85.
54Ibid., s. 101.
55 Polski słownik biograficzny, t. 1, Wrocław 1989, s. 265.
56 H. Piątkowski, Władysław Czachórski, s. 22.
 "Ibid., s. 22.

 

Powrót - SPIS TREŚCI >>