> Wstęp
> Główne założenia Generalnego Planu Wschodniego (Generalplan Ost) i jego odniesienia do Zamojszczyzny
> Wysiedlenie mieszkańców Zamojszczyzny do obozu przejściowego w Zamościu
> Sytuacja dzieci na tle warunków obozowych
Miejsce Zamojszczyzny w Generalnym Planie Wschodnim (Generalplan Ost) i przeprowadzenie akcji wysiedleńczej (XI1942 - III 1943).
2. Wysiedlenie mieszkańców Zamojszczyzny do obozu przejściowego w Zamościu
Rozpoczęta nocą 27 listopada 1942 r. wysiedleniem Skierbieszowa i okolic nych wsi w powiecie zamojskim, zbrodnicza w swym założeniu i realizacji, akcja wysiedleńczo-osadnicza na Zamojszczyźnie trwała do początku sierpnia 1943 r. W jej orbicie znaleźli się mieszkańcy czterech powiatów: zamojskiego, hrubie szowskiego, biłgorajskiego i tomaszowskiego - obszaru tradycyjnie określanego Zamojszczyzna'''. Teren ten obejmował wówczas 607 767 tysięcy hektarów i po siadał zdecydowanie charakter rolniczy o małym stopniu industrializacji i urbanizacji (80% ludności zajmowało się rolnictwem). Łącznie wysiedlono z terenu Za mojszczyzny około 110 000 osób z około 300 wsi, co stanowiło 31 % ogólnej liczby mieszkańców objętych wysiedleniem'*''. W liczbie tej znajdowało się około 30 000 dzieci, z czego około 10 000 zmarło lub zostało zamordowanych'''. Przystępując do tej akcji Niemcy przejęli folwarki, lasy i zakłady przemysłowe należące do Ordynacji Zamojskiej''*. Wysiedlanie ludności polskiej z Zamojszczyzny poprzedziła eksterminacja ludności żydowskiej. Na początku 1942 r. w dystrykcie lubelskim przebywało ćwierć miliona Żydów, natomiast pod koniec 1942 r. zaledwie 20 000''^. Akcję wysiedleńczo-osadniczą na Zamojszczyźnie, połączoną z licznymi pa cyfikacjami, prowadzono w trzech fazach: I - do 17 grudnia 1942 r., II - od 15 stycznia 1943 r. do początku marca 1943 r. (akcja wysiedleńcza tzw. „Ukraine-raktion") oraz III - od 23 czerwca 1943 r. do początku sierpnia 1943 r. (operacja pod kryptonimem „Wherwolf )''**. Do końca grudnia 1942 r., mimo siarczystych mrozów oraz trudności organizacyjnych, akcją objęto 60 wsi i 33 832 mieszkań ców, jednak zdołano ująć i osadzić w obozie przejściowym w Zamościu jedynie 9771 osób'''^ Pozostali mieszkańcy zbiegli z zagrożonych wsi ukrywając się w la sach bądź w sąsiednich wsiach^". W drugiej fazie akcji określonej jako „Ukra-ineraktion", prowadzonej w 63 wsiach, głównie na terenie powiatu Hrubieszów, pochwycono 5578 spośród planowanej liczby 14 738 osób". Na początku marca 1943 r. akcję przerwano wskutek niepowodzeń na froncie wschodnim (klęska pod Stalingradem), narastających na terenie Zamojszczyzny walk oddziałów BCH i AK oraz strat ekonomicznych'^. Symbolem tych działań stały się bitwy: pod Wojda (30 grudnia 1942 r.) - dająca początek tzw. powstaniu zamojskiemu oraz bitwa pod Zaborecznem (1 lutego 1943 r.)'\ Od końca listopada 1942 r. do początku marca 1943 r. wysiedlono około 41 000 osób ze 116 wsi'"*. Trzeci etap wysiedleń rozpoczął się 23 czerwca 1943 r. Zmotoryzowane jednostki wojskowe, uzbrojone w broń maszynową prowadziły akcję pod kryptonimem „Wherwolf', pod pretekstem „zwalczania band". Wysiedleniom towarzyszyły wówczas liczne pacyfikacje wsi. Do początku sierpnia 1943 r. zdołano ująć 33 484 mieszkańców z terenu 171 wsi, zamieszkałych przez około 60 000 osób'\ W pierwszych dniach akcję prowadzono ku kompletnemu zaskoczeniu wysie dlanej ludności. W niedługim czasie jednak zorganizowano na wsiach posterunki alarmowe informujące mieszkańców o zbliżających się żandarmach przeprowa dzających wysiedlenie^''. Ludność z zagrożonych miejscowości masowo opusz czała zagrody, zwłaszcza w pierwszych tygodniach akcji, by szukać schronienia w okolicznych lasach bądź u krewnych i znajomych w okolicy. Często bywało tak, iż w obawie przed wysiedleniem mieszkańcy opuszczali wieś i nocą część z nich powracała na krótko do swych domostw, by zaopatrzyć się w ukrytą tam żywność oraz nakarmić żywy inwentarz". Czasami oddziały niemieckie przyby wając do wyznaczonej miejscowości w celu przeprowadzenia wysiedlenia zasta wały w domach tylko kilku starców. „Wsie Zamojszczyzny tak niegdyś gwarne - odnotował M. Zawrotniak - wyludniły się również same. Ludność porzuciła swoje zagrody rodzinne, chroniąc się w sąsiednich powiatach i wsiach, położo nych w lasach i bliżej nich. Niemcy, przyjeżdżając, zastawali już tylko starców i kaleki oraz niektóre rodziny pojedyncze, które z jakichkolwiek powodów nie chciały uciekać ze wsi. Lecz zdarzały się wypadki, że Niemcy niespodzianie przerzucali się z jednego krańca powiatu w drugi i wtenczas zastawali wszystkich mieszkańców wsi, którzy nieustannie wtedy napełniali opuszczone już baraki"^^ Akcję wysiedleńczo-osadniczą prowadziły jednostki policji, żandarmerii, gestapo lub SS, często przy pomocy Wehrmachtu, Sonderdienstu, volksdeutschów bądź Ukraińców w służbie niemieckiej. Wysiedlenie ludności odbywało się za zwyczaj według jednego schematu. Nocą lub wczesnym rankiem otaczano wieś kordonem, a następnie wpadano do domów, wyrywano ludność ze snu i wypędza no z mieszkań. Czasem nakazywano sołtysom zgromadzić mieszkańców wioski w jednym miejscu podając przybliżony czas (zazwyczaj 15-30 minut, rzadziej godzinę). Pomimo, iż pozwalano zabrać ze sobą jedynie podręczny bagaż, było to jednak niemożliwe ze względu na szybkie tempo akcji wysiedleńczej. Według wskazówek opracowanych przez zamojską filię Centrali Przesiedleńczej (z 21 li stopada 1942 r.) dotyczących wysiedlania polskich właścicieli gospodarstw, bagaż osoby dorosłej nie mógł przekraczać 30 kilogramów. Każda osoba ewakuowa na mogła też zabrać „wedle możliwości: a) wyżywienie na 8 dni, b) tyle ciepłej odzieży, ubranie robocze itd., ile tylko możliwe, c) każda osoba - dla siebie weł niany koc, kołdrę itp., natomiast pierzynę jedynie dla małych dzieci do lat 6 i dla starszych, chorowitych osób, d) naczynia do jedzenia i picia, wykazy i metryki wszystkich członków rodziny itp."^' Wysiedleniu podlegali, jak ustalono w zamojskim oddziale Centrali Przesie dleńczej, „zasadniczo wszyscy mieszkańcy wsi, którą się ewakuuje; należy ich zgromadzić w wyznaczonym punkcie zbornym. [...] Ewakuowanemu należy wy jaśnić, że faktu przesiedlenia nie da się absolutnie zmienić. Urzędnik powinien po wstrzymać się od jakichkolwiek obietnic w stosunku do ewakuowanego, jak np. przydziału roli gdziekolwiek indziej, wysłania do Rzeszy itp. [...] Podczas ewa kuacji należy brać pod uwagę, że wysiedla się osoby mające pracować w Rzeszy. Dlatego należy je traktować również w trakcie wysiedlania poprawnie, lecz w ra zie konieczności z odpowiednią do sytuacji surowością"*". Otrzymywane przez ludność informacje o planowanej wkrótce akcji nie gwarantowały jednak uniknię cia wysiedlenia. „Na podstawie różnych danych wiedzieliśmy o zbliżającym się terminie wysiedlenia - pisze J. Mirski - Trudno było jednak odgadnąć dokładnie, którego dnia i od jakiej miejscowości rozpocznie się akcja"'''. Inny świadek po daje: „Od półtora rokują i moi sąsiedzi zamieszkali w Źrebcach mieliśmy się na ostrożności - wspomina Jakub Mazurek (ur. w 1893 r.) - gdyż okoliczne wioski były już wysiedlone i nie chcieliśmy popaść za druty. Po otrzymaniu niepokoją cych wiadomości uciekliśmy z wioski i ukrywaliśmy się po polach. Życie nasze było zupełnie podobne do życia tropionej zwierzyny, za wszelką cenę chcieliśmy uniknąć dostania się za druty, gdyż wiedzieliśmy, że za drutami jest życie bardzo ciężkie. Samo wysiedlenie zastało nas jednak nie przygotowanych, gdyż nikt nas nie uprzedził o mającym nastąpić wysiedleniu. [...] rano o godz. 5.00 sołtys za wiadomił wszystkich w naszej wiosce, że Niemcy wysiedlają. Niemcy w zasadzie pozwalali zabrać ze sobą to, co każdy mógł wziąć, z wyjątkiem żywności, maszyn rolniczych oraz zwierząt gospodarczych. W praktyce jednak wobec braku czasu nie wszystkim udało się coś zabrać ze swego gospodarstwa. Do opuszczenia go spodarstwa mieliśmy bowiem 30 minut. W przeważającej części dobytek nasz pozostawał w wiosce i został zrabowany przez Niemców. W czasie wysiedlania gestapowcy i żandarmi niemieccy rabowali Polakom przedmioty najbardziej war-tościowe"*"-.
Wysiedloną ludność wyprowadzano na wyznaczony plac zborny (najczęściej przy kościele, szkole bądź u wylotu drogi ze wsi), gdzie wśród krzyków, bicia karabinami, kopania, szczucia psami itp. przeprowadzano segregację likwidując strzałami wszelki, nawet najmniejszy, opór ludności. Opornych, opieszałych oraz kaleki, starców i obłożnie chorych, którzy nie byli w stanie opuścić zabudowań i udać się na plac zborny mordowano na miejscu''^ Do uciekających strzelano ,Jak do zajęcy"". Wprawdzie zarządzenie Krugera z 10 listopada 1942 r. nakazy wało „niestosowanie środków przemocy" funkcjonariuszom zezwalano jednak na „używanie broni palnej"*^. Niemcy strzelali do mężczyzn, kobiet i dzieci. „Brano bezwzględnie nawet kobiety tuż po porodzie" - pisano w jednym z meldunków o wysiedleniach na Zamojszczyźnie''*'. Pełny obraz akcji wysiedleńczej oddaje sprawozdanie z sytuacji w kraju z 20 grudnia 1942 r.: „Oddziały SS i pomocniczych formacji ukraińskich otaczają nie spodziewanie skazaną na wysiedlenie wieś i nakazują wszystkim jej mieszkańcom opuszczenie jej w ciągu godziny. Cały dobytek wysiedleńcy muszą zosta wić na miejscu; wolno jest zabrać ze sobątylłco 60 kg bagażu. Dzieci odbierane są rodzicom [...]. Rozgrywają się przy tym rozdzierające sceny rozpaczy matek i ojców, którym wydzierają ich dzieci. Miało miejsce szereg wypadków samo bójstw zrozpaczonych matek. Cała akcja odbywa się wśród katowania wysiedlo nych i strzałów do próbujących uciekać lub też stawiać najmniejszy bodaj opór. Dorośli wywożeni są następnie do specjalnie zorganizowanego, otoczonego dru tem kolczastym, obozu"*^ Wstrząsające świadectwo tamtych tragicznych wydarzeń oddaje relacja Zyg munta Węcławika ze Skierbieszowa z przebiegu wysiedlenia tej wsi ~ pierwszej, do której wkroczyły patrole wysiedleńcze złożone z hitlerowskich żandarmów - „Brutalne uderzenia w szyby wyrwały nas ze snu. Niusia zapłakała. Na dwo rze jakiś podejrzany harmider. Ojciec odsunął skobel. Otwarły się drzwi. Weszło dwóch pijanych Niemców. Nie było kiedy płakać. Dali dziesięć minut. W piekiel nym tempie pakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy. W domu chora babcia. Dzie sięć lat nie schodziła z łóżka. 1 do tego dwuletnia Niusia. Jak się z tym wszystkim zabrać? Za dziesięć minut mamy opuścić dom. Błagają rodzice o furmankę. Nie chcą słyszeć. Pomogła „kontyngentówka". Pozwolili zabrać konia. Po odwiezie niu nas do punktu zbornego koń miał natychmiast wrócić na swoje miejsce. Plac zborny urządzono na boisku szkolnym. Nasz gniady wlókł się wolno, jakby ro zumiał. Wciśnięto nas w tłum obozujących na mrozie rodzin. [...] Po godzinie zaczęło świtać. Półtora tysiąca osób stało na śniegu. Czekaliśmy na swoje prze znaczenie. Dookoła kordon SS-mański. Drugi pierścień otaczał osadę. Wreszcie zaczęło się coś dziać. Niemcy sprawdzali listy, czytali nazwiska. W miarę upływu czasu mróz coraz bardziej dawał znać o sobie. Ludzie zabijali dłonie. Stukali bu tami. Byle się ogrzać. Popłakiwały zmarznięte i głodne dzieci. [...] Z tłumu «wy-gnańców» wyciągnęli starego Bondyrę. Psychicznie chory włóczęga. Widocznie wydał się Niemcom zabawny. Włosy i broda sięgały pasa. Buty ze słomy. Na grzbiecie płócienne łachy. To wszystko opasane słomianym powrósłem. Postawili biedaka do fotografii. Takie zdjęcia widocznie były potrzebne. Miały one wyobra żać polską kulturę. Miały uzasadniać niemieckie posłannictwo. [...] Wreszcie ru szyliśmy w drogę. Na każdej furmance SS-man. [...] Oczy wszystkich skierowa ne na oddalającą się osadę. Zostawili w niej dorobek swojego życia, ojcowiznę, chleb. Jechali na wygnanie, na tułaczkę, w nieznane [...J"*"**. Typowy obraz przebiegu wysiedlenia przedstawiono też w opisie akcji wy siedleńczej przeprowadzonej we wsiach: Zawada, Wielącza i Dębowiec, za mieszczony w styczniu 1943 r. na łamach czasopisma konspiracyjnego „Trybuna Wolności". Pisano wówczas: „Do wsi zajechały nocą samochody z żandarmerią i Ukraińcami, razem około 50 osób. Biciem, dzikimi wrzaskami i strzałami na po strach wypędzono ludność z domów, nie dając się nawet lepiej ubrać, ani zabrać ze sobą żywności, miały miejsce wypadki mordowania starców i chorych od razu na miejscu oraz zabijania maleńkich dzieci. Po zgromadzeniu wszystkich mieszkańców wsi żandarmi zaczęli segregację"*'.
Zgromadzonych na placu mieszkańców dzielono na dwie grupy. Część osób wywożono saniami bądź furmankami dostarczonymi na rozkaz Kreischaptmanna przez gospodarzy z sąsiednich gmin lub - z braku środków lokomocji - pędzono pieszo do obozu przejściowego w Zamościu, gdzie następowała tzw. „selekcja rasowa"™. Natomiast pozostałe osoby, głównie rzemieślników, pozostawiano na wsi, by wykorzystać ich jako siłę roboczą u nasiedlonych kolonistów niemieckich bądź w charakterze robotników w ważnych dla Niemców obiektach przemysło wych (młyny, tartaki, gorzelnie itp.)^'. Początkowo podczas segregacji posługi wano się listami mieszkańców, później jednak dokonywał jej, według własnego uznania, dowódca ekspedycji wysiedleńczej. W tym czasie, gdy wysiedlonych mieszkańców kierowano „za druty" przywożono na ich miejsce (innymi droga mi) niemieckich osadników informowanych przez policję, iż zostają ulokowani w gospodarstwach dawno już opuszczonych przez Polaków. Na miejscu zastawali jednak „świeże ślady ludzkiego istnienia", czasem nawet dopiero co rozczyniony chlebki
Wysiedleniom towarzyszyły też liczne akcje pacyfikacyjne podjęte w sto sunku do niektórych wsi, np. Kitowa (powiat Zamość), gdzie 11 grudnia 1942 r. Niemcy zamordowali 165 mieszkańców w odwet za spalenie przez partyzan tów wsi Nawóz, zasiedlonej przez niemieckich kolonistów. Podobne akcje od wetowe przeprowadzali Niemcy w innych wioskach, m.in. w Białowoli i Felik-sówce, gdzie za spalenie kilkunastu budynków we wsi Lipsko (powiat Zamość), zasiedlonej przez niemieckich kolonistów, 29 grudnia 1942 r. zamordowano 52 osoby, głównie kobiety i dzieci". Znamienne wydaje się zeznanie uczestnika pa cyfikacji wsi Kitów, esesmana Josepha Scharenberga, spisane 7 czerwca 1945 r. w Essen. Zeznał on: „Wieś została obstawiona przez kilku żołnierzy, natomiast większa część żołnierzy była zajęta przeszukiwaniem domów i zabijaniem ludzi. [...] Rozkaz brzmiał: jedna grupa rozpoczyna na górze, druga na dole. Do każ dego domu ma wejść dwóch. Wszyscy ludzie mają być na miejscu rozstrzelani.
Z bólem serca udaliśmy się do pierwszego domu [...] Tam zastaliśmy rodzinę składającą się z pięciu osób. Mówili po niemiecku. Byli to Polacy, ewakuowani z Poznania. Ociągaliśmy się z wykonaniem rozkazu i zapytaliśmy dowódcę gru py, sierżanta Hoefnera. Dopiero na jego nalegania wykonaliśmy polecenie. Kazaliśmy ludziom kłaść się na podłodze i strzelaliśmy do nich. Ja zastrzeliłem dziew czynę 18-19-letniąi dziecko 12-letnie. Było mi bardzo przykro. W międzyczasie został wydany nowy rozkaz, który brzmiał: wszyscy ludzie mają być spędzeni na plac wioskowy. Tak też uczyniono"^'*. Akcja wysiedleńczo-osadnicza na Zamojszczyźnie odbiegała od metod wysie dleńczych zastosowanych przez okupanta w tzw. Kraju Wart>', gdzie przesiedleńcy (poszczególne osoby bądź rodziny) zgromadzeni w jednej części wsi stanowili siłę roboczą niemieckich osadników^'. Los wygnańców z Zamojszczyzny był o wiele tra-giczniejszy od wysiedleńców z ziem anektowanych przez Rzeszę, z uwagi na cho ciażby wręcz sadystyczne rozbijanie rodzin czy niesłychanie brutalne metody wy siedleńcze zastosowane już w pierwszej fazie wysiedleń, kiedy to sztab Globocnika postanowił połączyć akcję wysiedleńczo-kolonizacyjną na Zamojszczyźnie z maso wą ekstemiinacją^''. Tragizm wysiedleń dopełniały silne mrozy. „Wsie Dębowiec, Wi ślica, Udrycze, Złojec, Zarudzie, Zawada, Wielącza zostały wysiedlone w mroźną noc - pisano w styczniu 1943 r. na łamach „Głosu Warszawy" - gdy wichura przewracała wozy. Wiele osób zamarzło tej samej nocy nie dojechawszy do baraków"". W historiografii polskiej utrwaliło się przekonanie, iż akcja wysiedleńczo-osadni cza na Zamojszczyźnie stanowi - z różnych względów - ewenement w historii całej okupowanej przez hitlerowców Europy. Wysiedlenia te charakteryzowały się bowiem szczególnymi zbrodniami dokonanymi wobec najmłodszych mieszkańców tego ob szaru. Gehenna czasu wysiedleń zapisała się w pamięci wielu z nich jako koszmarny obraz. „Było to 8 grudnia 1942 r. Szli od wschodu - relacjonuje Małgorzata Gontar-ska, jedna z najmłodszych ofiar akcji wysiedleńczo-kolonizacyjnej na Zamojszczyź nie - na przełaj przez pola, trochę dalej, w ukryciu pozostawiając pojazdy, prosto do tych chat, w których mieszkaliśmy. Ciocia pierwsza ich zobaczyła. Wpadła do miesz kania z głośnym okrzykiem: Niemcy! Niemcy! Uciekajmy! Wujka i kilku mężczyzn już nie było. Wujna schroniła się w piwnicy, w której były przechowywane ziemniaki. Ciocia z córką i siostrą uciekły do lasu. Osoby, obarczone małymi dziećmi, pozostały. Tato kończył golenie brody, gdy pojawili się Niemcy. Do domów nie wchodzili, tylko stali na podwórku z karabinami gotowymi do strzału i głośno krzyczeli. Bałam się tych krzyków, nie rozumiałam słów, lecz przeczuwałam, że spotkało nas coś bardzo groźnego, bo mamie wszystko wypadało z rąk. W tym dniu szczególnie utkwił mi w pamięci fakt, iż szukałam jednego bucika, który jak na złość gdzieś się zawieruszył. Bucika nie znaleźliśmy i mama pośpiesznie owinęła mi jedną nogę w chustkę ściągniętą ze swojej głowy. O obiedzie, na który miały być ziemniaki z czerwonym barszczem, nie było mowy. Minęła chwila. Zmarznięci, głodni i wystraszeni opusz czaliśmy dom i jechaliśmy na wozie droga prowadzącą do szosy. Mama wpychała mi do rąk kartofle, które jeszcze nie były dogotowane. W dziecinnych dłoniach szybko stawały się zimne. Ze wszystkich stron otaczali nas Niemcy. Pilnowali, żeby ktoś nie uciekł. Początkowo nie wiedzieliśmy, dokąd jedziemy, albo nie chcieliśmy wiedzieć [...]"'**. Inny świadek tamtych tragicznych wydarzeń - Stanisława Syska - wysie dlona ze Skierbieszowa (wówczas dziesięcioletnie dziecko), podaje: „w nocy z 27 na 28 listopada 1942 r. rozległ się łomot kolb karabinów u drzwi. Słychać było szwar-got niemiecki. Zaczęłyśmy z siostrą płakać. Była ciemna noc. Niemcy wpadli, kazali się z domu wynosić. Wziąć można było tylko z sobą to, co człowiek mógł w kilka minut zabrać. Ja niosłam książki i bochenek chleba. Rodzice, siostra i babcia trochę ubrania, pościeli, żywności. Niemcy chodzili po mieszkaniach i bez przerwy krzycze li: „Schnell! schnell!". Wyszliśmy. Noc ciemna. Deszcz ze śniegiem padał. Z innych domów wychodzili ludzie, niosący z sobą małe zawiniątka. Niektórzy nieśli chorych i dzieci, bo wszyscy musieli opuścić swoje domostwa. Wieś była otoczona wojskiem. Nikt nie mógł uciec. Pędzono nas do szkoły. Pod szkołą było już dużo ludzi. Jedni płakali, inni modlili się. Musieliśmy się ustawić kolejno rodzinami i tak przeszliśmy przed komisją niemiecką. Mówiono, że segregują ludzi. Tam byli ludzie młodzi, lu dzie starzy, kobiety, dzieci, wszyscy mieszkańcy wsi. Widziałam, jak Niemcy naigry wali się ze starszego człowieka, którego na wsi nazywano „Popem". Kazano mu się modlić, klękać, robiono mu zdjęcia, a później zabitego. Następnie załadowano nas na furmanki, które były spędzone z innych miejscowości i zaczęto nas wieźć pod eskortą niemiecką w kierunku Zamościa. Wtedy wysiedlono Skierbieszów, Sady, Zawodę, Iłowiec i inne okoliczne wsie. Cały czas padał deszcz ze śniegiem. Otuleni w koce i pierzyny płakałyśmy cały czas. Konie grzęzły w błotnistej drodze. Dojechaliśmy do Zamościa - otwarła się brama obozu™.
^'^ Zamojszczyzna - Sonderlaboratoriwn SS..., s. 147-148 (Telegram H. Giintliera do H. Krumeya w sprawie zorganizowania transportów kolejowych z Zamościa do Berlina i Oświęcimia). "•Oz. Mańkowski, Hitlerowska akcja wysiedleń..., s. 26. 41 Zamojszczyzna-Sonderlahoratorium SS..., s. 175-179 (Wytyczne H. Krumeya w sprawie klasy fikacji wysiedleńców w obozie w Zamościu). "•2 Z. Mańkowski, Między Wisłą a Bugiem..., s. 270; Cz. Madajczyk, Generalna Gubernia..., s. 136, Wysiedlania w Zamojszczyźnie..., s. 8. ''3 Natomiast skład ludnościowy przedstawiał się następująco: 66% stanowili Polacy, 24% Ukra ińcy oraz 10% Żydzi. Teren ten zamieszkiwali też Niemcy (nieliczni) - potomkowie dawnych kolonistów, 44 Cz. Madajczyk, Polityka okupanta..., s. 60; R. Hrabar, Z. Tokarz, J. E. Wilczur, op. cit., 48.
45 Dzieci polskie w latach..., s. 11; J. Wnuk, Tragedia dzieci polskich na Zamojszczyźnie, [w:] „Zeszyty Majdanka" 1969, t. 3, s. 212. 46 Zamojszczyzna - Sonderlaboratorium SS..., s. 228.
47 Cz. Madajczyk, Generalna Gubernia..., s. 114. 4« Z. Mańkowski, Między Wisłą a Bugiem..., s. 273, 298, 332, 337. 4''J. Mirski, op. cit., s. 110; Z. Mańkowski, Hitlerowska akcja wysiedleń..., s. 26. •'•''Na miejsce wysiedlonej ludności osadzono ok. 4 tys. Niemców. 5' Cz. Madajczyk, Generalna Gubernia..., s. 141.
■""^ Działania Niemców wywołały opór miejscowej ludności, m.in. niszczone były gospodarstwa przeznaczone dla osadników niemieckich, lekceważono oddawanie kontyngentów, uchylano się od dostaw mleka i drzewa, zabijano kolczykowany inwentarz na własne potrzeby itp. Prowadzono też wiele akcji zbrojnych (niszczenie sieci transportowej, aparatu wysiedleńczego) oraz odweto wych. Zob. Z. Mańkowski, Między Wisłą a Bugiem..., s. 298-303. 53 J. Gmitruk, Powstanie Zamojskie, Warszawa 2003, s. 48-51, 114-115; K. Przybysz, Gdy wieś ratowała życie. Warszawa 2001, s. 58. ^^ Wysiedlania w Zamojszczyźnie..., s. 8.
55 Z. Klukowski, Zbrodnie niemieckie w Zamojszczyźnie, Warszawa 1947, s. 10. 5* Zdobycie przez wywiad AK mapy miejscowości przeznaczonych do wysiedlenia umożliwiło wcześniejszą ewakuację ludności z zagrożonych wsi. 57 Wysiedlania w Zamojszczyźnie..., s. 8-9.
-''** M. Zawrotniak, Zbrodnie niemieckie w Zamojszczyźnie: od początków września 1939 r. do koń ca lipca 1944 r., Zamość 1946, s. 34. ^'^ Zamojszczyzna-Sonderlaboratorium SS..., s. 179-181. 60 Ibidem. Wprawdzie zdarzały się przypadki zapisywania się wysiedlanych mieszkańców na tzw. „Yolkslistę" bądź też przechodzenia na prawosławie (zwłaszcza w powiecie łirubieszowslcim), lecz i to nie uchroniło wielu z nich przed wysiedleniem.
61 J. Mirski, op. cit., s. 111-112.
*2 Cyt. za: J. Wnuk, Losy dzieci polskich..., s. 110.
"Ibidem, s. 107.
64 Z. Mańkowski, Między Wisłą a Bugiem..., op. cit., s. 270. 65 Cyt. za: Z. Mańkowski, Hitlerowska akcja wysiedleń..., s. 25
^^Zamojszczyzna-SonderlaboratoriumSS..., s. 199 (Meldunek o wysiedleniach na Zamojszczyźnie).
•"^^ Ibidem, s. 228 (Sprawozdanie z sytuacji w kraju; fragment dotyczący wysiedleń w Lublinie i na Zamojszczyźnie).
^^^ Zamojszczyzna - Sondedahoratorium SS..., t. 2, Warszawa 1977, s. 362 (Zygmunt Węcławik,
Wysiedlenie Skierbieszowa i pobyt w obozie w Zamościu). 69 Ibidem, t. I, s. 339.
^0„Terror niemiecki wZamojszczyźnie..., s. 121; AAN, Delegatura Rządu RP na Kraj, sygn. 202/ III/7, t. 1, k. 194 (Informacja Bieżąca nr 48 z 31 XII 1942 r.). 7' Zamojszczyzna - Sonderlahoratorium SS..., s. 220.
''2J, Mirski, op. cit., s. 112; J. Zielińska, G. Motyka, Gehenna dzieci Zamojszczyzny, [w:] My, dzieci z lagrów (pod red. Bożeny Krzywobłockiej), Warszawa 1998, t. 1, s. 97. '3 J. Fajkowski, op. cit., s. 122-131; Zamojszczyzna-Sonderlahoratorium SS..., s. 404 (Fragment przeglądu najważniejszych wydarzeń w kraju o zorganizowanym oporze na Zamojszczyźnie); ibi dem, s. 465 (Artykuł w czasopiśmie konspiracyjnym Konfederacji Narodu „Do broni" o akcjach chłopów zamojskich na wsie zasiedlone przez kolonistów niemieckich). ^'^J. Fajkowski, op. cit., s. 125. '-"^ Cz. Madajczyk, Generalna Gubernia..., s. 141; Zamojszczyzna-Sonderlaboratorium SS..., s.262. '"^ Z. Mańkowski, Między Wisłą a Bugiem..., s. 272, 339. ^^ Zamojszczyzna - Sonderlahoratorium SS..., s. 329. ''^ M. Gontarska, Oczami dziecka, [w:] H. Kajtel, Hitlerowski obóz przesiedleńczy w Zamościu,
Biłgoraj 2003, s. 97. |