- Drukuj
- 27 cze 2020
- Bez kategorii
Opozycja antypeerelowska mówiła dużo o wolności słowa i końcu cenzury. Opowiadali baje o tym że opowiadają się za pełną wielością i różnorodnością opinii i że nikt nie będzie szykanowany i karany za poglądy. O wolności słowa darli się ówcześni opozycjoniści Michnik, Kaczyński, Blumsztajn, Macierewicz, Wildstein i Geremek.
Oczywiście stało się inaczej co przewidywał mądry Witold Staniszkis. Dekomunizacja i lustracja stały się orężem walki z tymi co widzieli inaczej Polskę niż przez styropianowe okulary. W latach 90 rozpoczęła się, w czasie rządów PiSu dokonała ostatecznie czystka związana z nazwami ulic, placów i skwerów. Burzono pomniki i wyrywano tablice, w tym te mówiące o polskości Ziem Odzyskanych czy walkach z bandziorami spod znaku tryzuba. Biblioteki pozbywały się niewygodnych książek. I nie o Trockiego mi chodzi, ale Bratnego, Kruczkowskiego, Szewczyka czy Żukrowskiego. Do tradycyjnej cenzury politycznej, doszła ta globalna – najbardziej widoczna w mediach społecznościowych.
Dziś obowiązuje jedna historia nakazana przez IPN. Wariaci globalni i lokalni, z lewej i prawej domagają się dalszej cenzury. „Przeminęło z wiatrem” Viktora Fleminga klasyczny hollywoodzki film zostanie zdjęty z HBO MAX z powodu utrwalania pozytywnego wizerunku niewolnictwa. Globalne portale społecznościowe przez cały czas blokują możliwość wypowiadania tym, których uznają za rasistów czy ekstremistów. Zawodowi „antyfaszyści” w Polsce domagają się usunięcia powieści „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza bo uważają że ma rasistowski wydźwięk.
A stowarzyszenie zawodowych „antyfaszystów” o nazwie „Nigdy Więcej” sporządziło listę książek zakazanych w której zestawia się nazwiska Tadeusza Gluzińskiego, ks. Józefa Kruszyńskiego, Miłosza Sosnowskiego zestawia się z Adolfem Hitlerem, Alfredem Rosenbergiem i Léonem Degrellem. A wszystkich ma łączyć antysemityzm. I to wcale nie chodzi o to czy Gluziński w 1936 a Sosnowski w 2000 mieli rację. Chodzi o to że jeśli mają jakieś argumenty, to powinni je publicznie mieć prawo wygłaszać i nie mogą bać się żadnej kary. Dzisiaj nie można mieć innego niż narzucony pogląd nie tylko względem mniejszości (narodowych, religijnych, seksualnych) ale również naszej historii i teraźniejszości.
Tematy tabu są coraz liczniejsze a szykany coraz dotkliwsze. Nie można krytykować imperializmu i militaryzmu USA, nie wolno krytykować rasistowskiej polityki Izraela, nie wolno opowiadać się przeciwko obcym wojskom na terytorium Polski. Nie wolno mówić że jest się przeciwko obecności naszego kraju w strukturach NATO czy UE. Ludzie sami łapią się na tym, że mówiąc o rzeczach niewygodnych ściszają głos. To bardzo źle. Dlatego niezależnie od poglądów powinniśmy być po stronie tych polityków, których Przeciwnik niszczy czego osobiście doświadczył piszący na łamach „Myśli Polskiej” Mateusz Piskorski.
Trzeba protestować gdy wariaci z prawej chcą zdelegalizować partię polityczną bo posądzają ją o propagowanie ustroju totalitarnego jak i gdy lewaccy szaleńcy chcą delegalizacji partii prawie 90-latka, bo komuś się przypomniało że w latach 90-tych jego formacja głosiła antysemickie hasła. Ciekawe że obie formacje są przeciwne NATO. Trzeba stać po stronie wszystkich mediów opozycyjnych wobec systemu, bez względu na ich orientację – również za tymi niszowymi i nazywanymi przez Przeciwnika oszołomskimi i szurowskimi.
Trzeba stać po stronie normalności, wolności słowa i wolności poglądów, także wtedy gdy się nam nie podobają. „Demokrację inaczej” od wielu lat znamy, i wiemy kogo i czego nie wolno nam publicznie krytykować. Dzięki temu wiemy gdzie jest przeciwnik. A w przyszłości trzeba znieść wszystkie wyjątki i przywileje dla tych, których Przeciwnik uznał za wybranych i wyjątkowych.
Łukasz Marcin Jastrzębski
Rubryka: “Z lewej burty”
Myśl Polska, nr 25-26 (21-28.06.2020)