- Drukuj
- 22 paź 2020
- Bez kategorii
Mam wrażenie, że wchodzimy w okres zapaści cywilizacyjnej, która będzie mieć skutki doraźne i takie, które ujawnią się w dłuższym czasie. Pisałem już, że pierwszymi strukturami państwa, które się posypią będą opieka medyczna i szkolnictwo. I tak się niestety już dzieje. Upadek systemu opieki medycznej widać już gołym okiem. Pewnie nie będzie to miało wymiaru "umierania na ulicy", ale "umieranie w domach" bez szans na lekarską pomoc już się zaczyna. I mam na myśli głównie ludzi nie chorujących na koronawirusa. Tu skutki są zarówno doraźne, jak i będą długofalowe. Skutki rozkładu systemu szkolnictwa będą głównie długofalowe. Za kilka lat do szkół średnich, na wyższe uczelnie i na rynek pracy dotrze fala młodzieży i młodych ludzi niedouczona i mająca braki nie tylko w konkretnej wiedzy i umiejętnościach, ale nie mająca tego czegoś, co wynikało z wdrożenia w pewne rygory i zrozumienia czym jest życie w grupie oraz poczucie odpowiedzialności za siebie i tym bardziej za innych. Skutki tego będą tylko złe, a wielu nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić. Pisałem również, ze każdy kryzys jest jednocześnie szansą. Nie znam się na tyle na systemie opieki zdrowotnej, żeby zobaczyć w obecnym kryzysie jakąś szansę. Może takiej nie ma? Widzę jednak szansę dla systemu szkolnictwa. Ta szansa nie uratuje całego systemu. Ta szansa nie będzie dostępna dla każdego, ale może być dostępna dla dużo większej części społeczeństwa niż to się dotychczas sądzi. Myślę o edukacji domowej. Jeśli ktoś uważa, że dobrym rozwiązaniem jest bon edukacyjny, to najlepiej może on się sprawdzić w systemie edukacji domowej. Przy czym sądzę, że najtrudniejszym problem przy wprowadzeniu tego systemu nie są finanse, sprawy organizacyjne czy programowe, ale zaangażowanie rodziców, którzy powinni chcieć i rozumieć znaczenie dobrej edukacji i dostrzegać szansę jaką w reżimie pandemii daje edukacja domowa. Niestety, gros rodziców publiczny system szkolnictwa traktuje jako zwolnienie z obowiązku dbania o jakość edukacji swoich dzieci. Nie wiem co o tym sądzi nowy minister oświaty, ale biorąc pod uwagę centralistyczne i ograniczone do państwowego systemu szkolnictwa wyobrażenia w PiS o funkcjonowaniu nie tylko systemu oświaty, nie spodziewam się, żeby takie pomysły się przebiły. Obym się mylił. Kolejną dziedziną, w której możemy już mówić o zapaści cywilizacyjnej jest polityka. Pogłębiający się kryzys na tle koronawirusa, bo wcale nie bezpośrednio przez niego spowodowany, bezlitośnie obnażył zwyczajną głupotę polityków zarówno ze strony rządzącej, jak i opozycji. Dopóki głupota polityków nie dewastuje gospodarki, to państwo może się nawet rozwijać. Jeśli jednak nadchodzi kryzys, to głupota polityków nabiera szczególnej mocy, zwłaszcza odnośnie gospodarki. I tak się teraz w Polsce dzieje. Tak zwana piątka Kaczyńskiego odnośnie rolnictwa, to jak wzniecanie pożaru na parterze, gdy piętro już płonie. Rząd PiS jest bezpośrednio odpowiedzialny za nieprzygotowanie struktur państwa na problemy wywołane przez koronawirusa, a szereg jego chaotycznych i bezmyślnych działań te fatalne skutki pogłębia i przyspiesza. Opozycja w większości również choćby zdrowym rozsądkiem nie błyszczy. Najnowszy "wyczyn", to projekt posłów lewicy, by karać za głoszenie, że epidemii nie ma. To tak jakby miały wrócić najciemniejsze lata stalinowskiej komuny i wieloletnie wyroki więzienia za "szeptaną, wrogą propagandę". Oczywiście, żeby to mogło działać musi powstać system donosicielstwa. Sądzę, że to w przypadku formacji wywodzącej się z PZPR nie dziwi, ale jakoś też nie zdziwiłoby mnie, gdyby PiS również był za tym pomysłem. Przecież już tak zwani sygnaliści pełnią ważną rolę w spółkach skarbu państwa. Politycy skoncentrowani na doraźnych działaniach, które nie rozwiązują żadnych problemów, nie są w stanie myśleć w kategoriach przełamywania stereotypów i poszukiwania szans, których wykorzystanie daje na przyszłość możliwość skutecznego i szybkiego wydobycia się z kryzysu. Widzę to po tym, co dzieje się w Sejmie, ale również po tym, co dzieje się na szczeblu władz samorządowych w województwie i w gminach. Patrzę ze smutkiem na wojnę między tymi, którzy bezwzględnie są za tym, że pandemia jest faktem i usprawiedliwia każde nonsensowne ograniczenie i złamanie prawa, a tymi, którzy uważają, iż pandemia to wymysł i sposób na zabieranie nam wolności oraz tłamszenia gospodarki. Osobiście chyba nie wierzę już nikomu. Pogubiłem się w sprzecznych diagnozach, ekspertyzach różnych opiniodawczych osób i organizacji. Jestem przekonany, że różne ośrodki polityczne i niepolityczne manipulują, kłamią albo nie wiedzą co robić, więc tym bardziej manipulują i kłamią. Dla mnie koronawirus jest realnym problemem i od wiosny w tej sprawie zdania nie zmieniłem. Podobnie jak o noszeniu maseczki w każdym miejscu, co uważałem i uważam za nonsens. Obie strony nakręcają się coraz mocniej, a to, co się dzieje jest wodą na ich młyny. Na przykład liczba rosnących zakażeń dla zwolenników istnienia pandemii, to argument za wprowadzeniem kolejnych ograniczeń, ponieważ dotychczasowe są nieskuteczne. Z kolei dla przeciwników istnienia pandemii rosnąca liczba zakażeń, to dowód na bezsens różnych ograniczeń, ponieważ okazują się nieskuteczne. Zachowuję środki ostrożności takie, jak na wiosnę. Dbam o odporność organizmu, unikam skupisk ludzkich, do sklepu wchodzę, gdy jest góra trzy osoby, po ulicy chodzę bez maski (wiem, wiem że to cenna wskazówka dla sygnalistów z lewicy). Bardziej się boję czy za kilka miesięcy będę miał za co żyć niż, że się zarażę i zachoruję. Andrzej Szlęzak
Najstarszy polski tygodnik - ukazuje się od 1941 roku
|