Poglądy zatwierdzone i niebezpieczne

 

I tak się stało – aż zaniepokojona losem Donalda Tuska Nasza Złota Pani załatwiła mu nagrodę im. Karola Wielkiego – co było przestrogą, że jeśli odtąd ktoś podniesie na niego rękę, to władza ludowa mu tę rękę odrąbie. Stare kiejkuty aluzję w lot zrozumiały i okazało się, że „nie było” żadnej afery hazardowej – ale Nasza Złota Pani na wszelki wypadek mocną ręką przeniosła Donalda Tuska na brukselskie salony, gdzie zrobiła z niego człowieka – no a dalszy ciąg znamy. Kiedy amerykański prezydent Józio Biden, w nagrodę za dobre sprawowanie, w marcu ub. roku pozwolił Niemcom, by urządzały Europę po swojemu, Reichsfuhrerin Urszula von der Leyen zaaranżowała podmiankę na pozycji lidera sceny politycznej naszego bantustanu, wyznaczając jednocześnie Donaldu Tusku zadanie likwidacji III RP i przekształcenie jej w Generalne Gubernatorstwo, jako nierozerwalne ogniwo IV Rzeszy. Toteż Donald Tusk na czele swego vaginetu (Wielce Czcigodna Redakcja Prawy.pl dlaczegoś przerabia mi słowo „vaginet” na „gabinet”, a to przecież nie to samo), realizuje operację pod kryptonimem „Przywracanie Praworządności”, w ramach której ma carte blanche nie tylko na usuwanie sędziów, ale – jak zajdzie potrzeba – nawet na wrzucanie ich do dołu z wapnem, żeby w ten sposób zrobić miejsce dla fagasów wskazanych przez stare kiejkuty, które już dopilnują, by w Generalnym Gubernatorstwie w miejsce polskiego safandulstwa zapanowała – jakby to ujął wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler - „fanatyczna” dyscyplina.

Jak widzimy zadanie jest poważne, a przecież na tym nie koniec, bo gwoli nadania likwidacji III RP właściwej dynamiki, trzeba nasz nieszczęśliwy kraj wepchnąć do wojny z Rosją w taki sposób, by nie rodziło to żadnych zobowiązań dla Sojuszu Atlantyckiego – bo jeśli Polska włączyłaby się do trwającej już wojny w dodatku po stronie państwa, które przecież do NATO nie należy, to żadne procedury sojusznicze z art. 5 traktatu waszyngtońskiego nie miałyby zastosowania, bo one wchodzą w grę tylko w razie „zbrojnej napaści” na państwo członkowskie. W tej sytuacji trudno się dziwić, że nasz Gubernator Generalny co i rusz musi nie tylko zdawać sprawę Reichsfuhrerin Urszuli von der Leyen do dotychczasowych postępów w realizowaniu postawionego przed nim zadania i na przykład wyobrażam sobie, że po udanej prowokacji w związku z demonstracją rolników pod Sejmem, co to bluźnili przeciwko „Zielonemu Ładowi”, Reichsfuhrerin mogła poklepać Donalda Tuska po plecach i powiedzieć mu po niemiecku: wot maładiec! - ale również wysłuchać wskazówek co do nowych zadań, zwłaszcza w kwestii wepchnięcia Polski do wojny; jak ma być i jakim patriotycznym bajerem tę operację uzasadniać mniej wartościowej ludności tubylczej.

To wszystko to są sprawy oczywiste i nie byłoby żadnej potrzeby, by je tu przypominać, gdyby nie niedawna deklaracja Reichsfuhrerin Urszuli von der Leyen, dotycząca wskazania nieubłaganym, choć wypielęgnowanym palcem, tych ciemnych sił, które sypią piasek w szprychy rozpędzonego parowozu dziejów i przeszkadzają w wypełnianiu niemieckiego dzieła odbudowy IV Rzeszy. Chodzi o Alternatywę dla Niemiec w samych Niemczech i Konfederację w Polsce. Potwierdza to moje podejrzenia, że Konfederacja była rodzajem wypadku przy pracy; nie tylko stare kiejkuty, ale i w BND ktoś musiał zaspać, wskutek czego na tubylczej scenie politycznej naszego bantustanu pojawiła się ta przez nikogo nie zatwierdzona formacja. Kiedy w dodatku okazało się, że wykazuje ona cechy trwałości, to musiała zapaść decyzja o rozpoczęciu operacji neutralizowania Konfederacji, aż upodobni się ona pod każdym względem do formacji zatwierdzonych, jak na przykład Prawo i Sprawiedliwość, jak Volksdeutsche Partei z satelitami i wreszcie – jak Trzecia Droga, w ramach której Nasz Najważniejszy Sojusznik, którego dotychczasowy Naczelnik Państwa coraz bardziej ideologicznie uwierał, nastręczył naszemu mniej wartościowemu narodowi tubylczemu jasnego idola w osobie sezonowego pana marszałka Szymona Hołowni, który chyba ostatnio przedawkował mefedron. Jest to preparat produkowany w bezcennym Izraelu, którym faszeruje się coraz więcej młodych, wykształconych, z wielkich miast – również w naszym nieszczęśliwym kraju. Jednym ze skutków zażywania tego specyfiku jest gwałtowny wzrost pewności siebie; zadowolenia ze swego rozumu i w ogóle. Dzięki temu lepiej rozumiemy przyczyny, dla których sezonowy pan marszałek Szymon Hołownia niedawno oświadczył, że „wgniecie w ziemię” złego, zimnego ruskiego czekistę Putina. Najwyraźniej musiał przedawkować, bo zażywanie umiarkowane dotychczas pomagało mu tylko w odgrywaniu roli kierownika Sejmu. Otóż zwolennicy teorii spiskowych podejrzewają, iż bezcenny Izrael eksportuje nie tylko rozmaite „Pegasusy”, ale również rozmaite mefedrony, by w ten sposób mniej wartościowe narody tubylcze wprowadzać w stany euforyczne, dzięki którym w życiu politycznym pojawiają się takie postacie, jak Wielce Czcigodna pani Kotula, czy moje faworyty z Lewicy - i tą metodą przygotowywać sobie grunt do łatwiejszego ich wyszlamowania i zdominowania.

Nawiasem mówiąc, niedawno okazało się, że wyznawanie teorii spiskowych może już wkrótce zostać zakazane. Nie mówię o ich potępieniu przez Judenrat „Gazety Wyborczej”, bo z tym mamy do czynienia już od dawna, z tym, że Judenrat wyznawców niedozwolonych teorii spiskowych pozbawia waloru przyzwoitości. Tymczasem w amerykańskim Kongresie jest pani Marjorie Taylor Greene, uważana za „królową teorii spiskowych”. Niedawno nie tylko skrytykowała ona byłego brytyjskiego premiera Dawida Camerona, który molestował amerykańskich polityków, żeby dali forsę Ukrainie, ale nawet zaproponowała mu, by pocałował ją w d... A w ogóle to ośmieliła się bluźnić nie tylko przeciwko zbrodniczemu koronawirusowi, ale również – przeciwko szczepionkom, na których Reichsfuhrerin Urszula von der Leyen podobno się obłowiła, że daj Boże każdemu. W związku z tym FBI uznało, że takie poglądy są niedopuszczalne z punktu widzenia „bezpieczeństwa narodowego”. Ciekawe, że podobnie uważa ruska FSB, z tą różnicą, że z punktu widzenia „bezpieczeństwa narodowego” Rosji niedopuszczalne są trochę inne poglądy, niż w Ameryce – ale co do zasady wszystko się zgadza.

Stanisław Michalkiewicz

Źródło: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5572